Wiele wieków temu Platon w Uczcie pisał o pięknie samym w sobie, o idei piękna, niezmiennej i wiecznej, w której wszystkie podlegające czasowi przedmioty określane jako piękne uczestniczą. Gdyby komuś było dane ujrzeć piękno w samej swej istocie przestałby mieć w poważaniu ziemskie odbicia piękna, niedoskonałe i ułomne, wykoślawione niczym refleksy na wodzie.
Opardu Puredistance to być może najpiękniejsze perfumy jakie wąchałam. Harmonijne, chłodne, wyważone, gładkie, przeźroczyste i czyste niczym weneckie szkło oczarowały mnie choć wcale nie chciałabym ich posiadać albo nosić. Są jednak tak blisko idei pięknego zapachu, że nie umiem pohamować zachwytu.
Annie Buzantian komponując Opardu czerpała inspirację z malarstwa Kees van Dongen'a, holenderskiego malarza portrecisty, znanego z umiłowania do kontrastowych, jaskrawych kolorów oraz czarnych, grubych konturów. To zastanawiające Opardu bowiem to zapach pastelowy, pozbawiony wszelkiej gwałtowności i brutalności, pełen łagodności i płynnych przejść. Od otwarcia aż do finiszu poprowadzony jest miękką, nieco rozmytą kreską, bardziej kojarzy mi się z poetyckim acz ściśle przestrzegającym określonych kanonów, delikatnym i wystudiowanym malarstwem chińskim niż z europejskim surowym neoimpresjonizmem.
Opardu Puredistance to być może najpiękniejsze perfumy jakie wąchałam. Harmonijne, chłodne, wyważone, gładkie, przeźroczyste i czyste niczym weneckie szkło oczarowały mnie choć wcale nie chciałabym ich posiadać albo nosić. Są jednak tak blisko idei pięknego zapachu, że nie umiem pohamować zachwytu.
Dotyk szkła
Opardu mógłby być zapachem bogini jutrzenki, Eos, tak bardzo czyste jest i jasne. Pierwszy oddech to czysty niemal lilak. Naturalistycznie oddane, skąpane w rosie drobne, bladofioletowe kwiaty zebrane w długie wiechy na tle ciemnej zieloności liści układają się niespodziewanie elegancko i czysto, kilku chwil trzeba by zorientować się, że lilak uszlachetniony został esencją z tuberozy, nie samym kwiatem ale samą istotą, tym, co w tuberozie najpiękniejsze i najwytworniejsze. Precz została odrzucona nachalna zmysłowość, upojna duszność, drażniąca animalność, tuberoza według Annie Buzantian jest nieco mydlana, subtelna, świetlista, półprzeźroczysta niczym najlepsza, cienka jak papier chińska porcelana. Jej dyskretna obecność sprawia, że lilak wydaje się być melancholijny i zadumany, delikatny fiolet jego płatków staje się szklisty, gładki i chłodny.
Po dłuższej chwili zza pierwszych nut wychyla się akord białych kwiatów o drżących, kruchych płatkach i głębokich kielichach pełnych miodowego, słodkiego nektaru. Muśnięcie pikanego, nasyconego czerwienią kwiatu goździka nie zaburza pastelowej harmonii a dodaje jedwabistego wykończenia.
Kompozycja do końca zachowuje lekkość i świeżość, nie ociepla się, nie wpada w banał wanilii ani nie przymila się ambrą. Z wolna zapach wygładza się mleczną, odrobinę mydlaną słodyczą. Intrygujący, cichy ziemisty niuans chowa się za miękkim, gładkim jak lotki ptaka drewnem cedrowym na którym ułożono kwiaty heliotropu, pudrowe a jednocześnie mglisto- pastelowe z ledwie zaznaczonym migdałowym akcentem. Podstawa zapachu skrywa w sobie czyste, cielesne piżmo roślinne przywodzące na myśl dotyk chłodnej szyby na rozpalonym emocjami policzku.
Opardu to perfumy genialnie wprost wyważone, choć wydają się być złożone z niewielu składników nie można odmówić im misterności i kunsztu. Obce barokowemu rozumieniu bogactwa, pełnemu złoceń i ornamentów jaśnieją szlachetną, prostotą, mało "barwną" lecz starannie przemyślaną, wystudiowaną, wyrafinowaną.
Opardu w moim subiektywnym słowniku znaczeń zapachów znaczy "dystans". To piękno zbyt absolutne by ogarnąć je można było ludzką miarą, niezrozumiałe, wręcz obce. Lecz tak skończone że aż zapiera dech w piersiach.
Ilustracja pierwsza to obraz Cyganka pędzla Keesa van Dongen'a.
Dwie kolejne ilustracje to obrazy autorstwa Qian Xuan (1235-1305)
Po dłuższej chwili zza pierwszych nut wychyla się akord białych kwiatów o drżących, kruchych płatkach i głębokich kielichach pełnych miodowego, słodkiego nektaru. Muśnięcie pikanego, nasyconego czerwienią kwiatu goździka nie zaburza pastelowej harmonii a dodaje jedwabistego wykończenia.
Kompozycja do końca zachowuje lekkość i świeżość, nie ociepla się, nie wpada w banał wanilii ani nie przymila się ambrą. Z wolna zapach wygładza się mleczną, odrobinę mydlaną słodyczą. Intrygujący, cichy ziemisty niuans chowa się za miękkim, gładkim jak lotki ptaka drewnem cedrowym na którym ułożono kwiaty heliotropu, pudrowe a jednocześnie mglisto- pastelowe z ledwie zaznaczonym migdałowym akcentem. Podstawa zapachu skrywa w sobie czyste, cielesne piżmo roślinne przywodzące na myśl dotyk chłodnej szyby na rozpalonym emocjami policzku.
Opardu to perfumy genialnie wprost wyważone, choć wydają się być złożone z niewielu składników nie można odmówić im misterności i kunsztu. Obce barokowemu rozumieniu bogactwa, pełnemu złoceń i ornamentów jaśnieją szlachetną, prostotą, mało "barwną" lecz starannie przemyślaną, wystudiowaną, wyrafinowaną.
Opardu w moim subiektywnym słowniku znaczeń zapachów znaczy "dystans". To piękno zbyt absolutne by ogarnąć je można było ludzką miarą, niezrozumiałe, wręcz obce. Lecz tak skończone że aż zapiera dech w piersiach.
Ilustracja pierwsza to obraz Cyganka pędzla Keesa van Dongen'a.
Dwie kolejne ilustracje to obrazy autorstwa Qian Xuan (1235-1305)
Piękny opis :)
OdpowiedzUsuńChoć nuty zapachowe wydają się nie moje chętnie kiedyś się z nim zapoznam. Uwiodo mnie Twoje porównanie "dotyk chłodnej szyby na rozpalonym emocjami policzku"
Dziękuję pięknie Tovo.
UsuńNa ma Cię ostatnio na perfumach- czyżbyś całkiem zarzuciła perfumową pasję na rzecz tych barwnych i pielęgnacyjnych?
Ostatnio mam duże zaległości blogowe, na wizaż praktycznie już nie zaglądam. Oprócz szkoły mam tez praktyki makijażowe, więc zaraz po pracy biegiem na praktyki, po powrocie kilka chwil z córcią a potem szybko do łóżeczka. I na wirtualne życie zabrakło czasu, bo te kilka chwil skradzionych w pracy się nie liczy ;)
UsuńŚledzę relację z makijażowych warsztatów na Twoim blogu i podziwiam Twoją wewnętrzną dyscyplinę- swoją drogą myślałam że to tylko weekendowe zajęcia.
UsuńNiestety, mnie taki zapach mógłby wydawać się piękny, ale bardziej do wnętrza albo kogoś innego, niż na mnie. Jakoś nie znoszę harmonii i spokoju, musi się coś dziać, nawet zgrzytać - nawet kosztem urody zapachu. ale...może mi przejdzie?
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia własnie dlatego choć Opardu zachwyca mnie nie chciałabym posiadać dużej pojemności bo bym jej po prostu nie zużyła.
UsuńPoza tym to dla mnie jednak zbyt "kobieca" kompozycja- miękka i łagodna, pudrowo- kwiatowa.
Ale piękna niezaprzeczalnie.