poniedziałek, 18 lutego 2013

Laboratorio Olfattivo: Alkemi

Zastanawialiście się kiedyś jak pachniało w alchemicznym laboratorium? *  Żar bijący z paleniska nad którym w tyglu wrzeszczą stopione do nieznośnej jasności metale, retorty z płonącym pod nimi wiecznym ogniem, coś tajemniczego bulgoce w nich i sublimuje, zmieniają się kolory i stany skupienia a z naczyń unosi się gryzący dym. W trzyramiennym alembiku Marii Żydówki wrze mętny płyn cuchnący siarką i rtęciowym sublimatem o piekielnych właściwościach. Omszałe księgi ustawione rzędami na półkach do których nigdy nie dociera światło dnia zdają się żyć własnym, tajemnym życiem szeleszcząc pergaminem i niespokojnie trzepocząc okładkami. Wiele z tych tomów pamięta jeszcze boga Totha i Hermesa Trismegistosa, hermetyczne symbole kreślone krwią dziewic na ich kartach wyblakły lecz to nie odbiera im mocy.
W pękatych słojach w wodach płodowych unoszą się pokraczne homunkulusy, człowieczki o wielkich głowach noworodków i przykurczonych kończynach, szparkowatymi oczami wpatrują się w ciemność oczekując na swój wieczorny posiłek z destylatu krwi.


 
Solve et coagula**


Wydawać by się mogło, że zapach alchemicznej pracowni, tego świata poza światem na rozdrożu nauki i magii nie będzie rozkoszą dla powonienia. Kryjący się w mroku stary, brodaty, odziany w szatę z powypalanymi dziurami alchemik winien raczej wydychać opary żrących sublimatów a nie aromaty kwiatów, jego dłonie o opuszkach palców stwardniałych od kontaktu z kwasami zwykły z przesyconymi stęchlizną księgami pracować nie zaś z wonnymi żywicami.


Pewną niespodzianką więc może być to, że laboratorium alchemicznym według Marie Duchene pachnie urodziwie i przyjemnie. Przede wszystkim nie znajduje się w zatęchłej, niewietrzonej piwnicy ani na ciemnym poddaszu. Pracownia alchemika z Alkemi to komnata duża i przestronna. Przez sięgające od podłogi do sufitu okna wpada słońce późnego popołudnia, senne promienie prześlizgują się leniwie po czystych stołach z jasnego drewna, schludnie i karnie ustawionych woluminach nie znających kurzu, wypolerowanych do do rudego błysku miedzianych tyglach. Zajmujący nią mag-naukowiec zrobił sobie dziś wolne, wygasił płomienie pod retortami, wystudził wrzące destylaty. Przez uchylone lufki wpada letni wietrzyk starannie rozganiając wszelkie gryzące i syntetyczne aromaty towarzyszące alchemicznej pracy lecz pozostawiając intensywną woń słodkiej, szarlotkowej ambry sugerującej, że alchemik korzystając z wolnego popołudnia w stygnącym popiele paleniska upiekł sobie jabłka posypawszy je wprzódy suto cynamonem. Gęsty obłok zmysłowego, pudrowego ylang- ylang zwiastuje kolejną niespodziankę. Uczony alchemik to nie niechlujny, brodaty starzec ale urodziwa kobieta!


Mimo młodego wieku i waniliowej słodyczy uśmiechu twarz ma poważną a kącikach oczu ścielą się drobnymi liniami kurze łapki. W jasnej, wymiecionej do czysta pracowni kryją się w paczulowym cieniu sekrety, może nie tak straszne jak potwory z piekielnych otchłani i ofiary z ludzi jednak alchemiczka ma swoje mroczne tajemnice i ukryte skrytki, w których, pod miękką, balsamiczną mirrą chowa zagadkowe receptury i dziwne ingrediencje mające prowadzić do stworzenia kamienia filozoficznego transmutującego ołów w złoto.  Zdaje się, że jej badania są coraz bliżej sukcesu, Alkemi, zagęszcza się pozostawiając na skórze syropowatą, gęstą aurę, lśniącą i świetlistą. Wygrzane ciepłem skóry i popołudniowego słońca drewna pachną iście magicznie- jednocześnie sucho i żywicznie, miękko i chropowato, piżmowo i balsamicznie. Alchemiczna zaś skrzetnie zmiata całą słodycz zapachu i, smutno się uśmiechając, chowa ją na gorsze czasy zagrzebując ją w wystygłym już popiele.



*Najprostszym sposobem by dowiedzieć się czym pachnie w Pracowni Alchemicznej jest zajrzenie na bloga Wiedźmy z Podgórza
** Dziel i łącz, maksyma alchemików
Ilustracja pierwsza przedstawiająca jeden z rozlicznych symboli alchemicznych została znaleziona na https://mysteryoftheinquity.wordpress.comIlustracja druga to litografia Davida Teniers'a der Jüngere (1610-1690) W pracowni alchemika
Ilustrację trzecią pożyczyłam z http://skyrim.nexusmods.com/images/70713

14 komentarzy:

  1. Alchemicy to pierwsi chemicy, warto się więc zainteresować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi smakowicie. Nie znam, ale poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie Alkimi to również zapach spokojny, w kolorze światła zachodzącego słońca widzianego przez bursztyn w kolorze zielonej herbaty. Ambra ambrę pogania. Lubię. Wąchać tylko, nie nosić.
    Przyznam, że zaczynając czytać twoją recenzję prawie przecierałam oczy ze zdumienia, widząc znany mi zapach w tytule - szczególnie słoiczki z nibyludzikami czekającymi na destylat podziałały mi na wyobraźnię - a potem wszystko zrozumiałam.
    Przewrotna barokowo recenzja z suspensem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tovo jasne, że warto. Także dlatego że to wcale dobry zapach.

    Justyno, własnie o taki efekt mi chodziło. Moja wyobraźnia zapala się od słów toteż kiedy usłyszałam o perfumach o imieniu Alkemi wyobraziłam sobie zapach tajemniczy i mroczny- i naprawdę trudno było mi pohamować rozczarowanie gdy poznana w końcu Alkemi okazała się być pachnidłem jasnym, pełnym ciepła i miodowej ambry.
    Ale moje rozczarowanie to wina nieadekwatnych oczekiwań a nie samych perfum.
    Globalnie Alkemi mnie także trudno jest nosić- ale jeden psik na nadgarstku grzeje i znakomicie poprawia nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, i jak tu Ci się teraz "zrewanżować" (za tę niewątpliwą reklamę ;P )?
    Obawiam się, że mogę co najwyżej zrecenzować Sushi Imperiale. :)) Którego i tak nie znam.

    Co do Alkemi to kiedyś dostałam sampla z resztką zawartości i nie pamiętam, żeby zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie. Może należałoby powtórzyć testy? A Justyna ma rację: barrdzo przebiegła recenzja. :) Sama przyjemność taką czytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Eee, Wiedźmo, taka to niegodna wzmianka niegodna jest wzmianki wobec reklam które czynią sobie nieprzepadający za sobą nawzajem perfumeryjni blogerzy.
    Dziwny jest ten blogowy pachnący światek, naprawdę,

    Dziękuję za dobre słowo--- nie do końca jestem pewna czy Alkemi Cię zauroczy bo to tai ładny, przyjazny zapach. Bardzo perfumeryjny. Wiem oczywiście że nie odrzucasz z góry wonnych pluszaków, pachnideł miłych powonieniu tylko dlatego że są miłe.
    Ale wiem też że ciągnie Cię do dziwadeł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, jeśli spojrzeć na całą sprawę z dystansu to rzeczywiście wydaje się śmiechu warta (albo obliczona na cyniczną reklamę). Ale chyba już zbyt długo siedzę w tym świadku (przed blogowaniem długo podczytywałam), żeby móc sobie pozwolić na dystans. Zwłaszcza permanentny.
      Takie podejście dobrze robi nauce ale źle naukowcowi, że się tak wyrażę.

      No właśnie ładnym go zapamiętałam. Pomyślałam nawet, że z powodu nazwy powinnam zrecenzować, ale czemuś nie wyszło - a raczej to alkohol z próbki wyszedł. ;) Dawne dzieje..
      A ciągnąć ciągnie. :)

      Usuń
    2. Rozumiem- jesteś w tym świecie znacznie dłużej niż ja, to czyni Cię pewnie znacznie bardziej zaangażowaną także dlatego że o wiele lepiej ten mikrokosmos rozumiesz.

      Ale ja będę się upierała że także naukowcowi zwykle dobrze robi dystans. Choćby po to by skuteczniej interweniować gdy taka interwencja jest potrzebna.

      Usuń
    3. W takim przypadku powinnaś zajrzeć tutaj:
      http://www.sabbathofsenses.com/2013/02/twistergate-odsona-kolejna-marcin.html
      Zwróć też, proszę, uwagę na to, co napisałam w komentarzu.
      Ciekawa jestem Twojej zawodowej opinii. ;] Oczywiście nie na forum publicznym.

      W kwestii dystansu naukowców celowo wypowiem się trochę poza tematem zasadniczym: a co, jeśli np. jako antropolożka pracująca na Wschodzie, bliskim lub tym dalszym, byłabyś świadkiem albo (co bardziej prawdopodobne) poznała relację z niedawnego tudzież plany przyszłego "morderstwa honorowego" na dziewczynie, która esemesowała z kolegą z klasy? Zgłosiłabyś sprawę odpowiednim władzom lub nagłośniła przez internet, ryzykując tym samym nie tylko przyszłość swoich badań ale może nawet swoje bezpieczeństwo? Próbowała wyperswadować mord rodzinie, przez kilka godzin z przejęciem i ogniem monologując do ściany (bo efekt przypuszczalnie byłby podobny)? Czy nie zrobiłabyś nic, albo nagłośniła sprawę już po powrocie i publikacji badań? Pytanie tylko, jak radziłabyś sobie ze sobą w ostatnim przypadku? Z poczuciem przyzwoitości; z tym, co od najmłodszych lat wpajano nam do głowy, od "nie zabijaj" począwszy na niuansach wolności osobistej, prawa do życia itp. skończywszy?
      Co byś zrobiła? Czy w ogóle brałabyś pierwszą możliwość pod uwagę.

      Bo ja nie mam pojęcia. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji (choć w podobnej się zdarzyło). Ale chciałabym wierzyć, że jest jakiś sposób. Jakikolwiek. Żeby ta dziewczyna mogła dalej żyć [i nie mam na myśli jej ucieczki pod osłoną nocy i z moją pomocą].

      Usuń
    4. Wiedźmo, rozumiem co masz na myśli- tylko że uważam, że przytoczony przez Ciebie przykład wykracza poza naukę. W mojej pracy spotykam się z całkiem podobnymi dylematami- na przykład gdy chodzi o wyjawiony mi plan samobójstwa. To także już nie jest nauka.

      Mam wrażenie, że pewnemu panu robi ta cała sprawa wielką karierę i że z pełną świadomością rozgrywa to blogową soap operę bo to promuje jego, jego nazwisko w wyszukiwarce i jego bloga. To cyniczne i nie do końca moralne ale bardzo efektywne. Ja sama zaglądać poczęłam na NMP choć wcześniej, zrażona reputacją właściciela i zamieszczanymi tam tekstami nie robiłam tego prawie wcale.
      Jestem przekonana, że statystki NMP poszybowały w górę jak na skrzydłach bowiem takich ciekawskich jak ja jest niewątpliwie więcej.
      Co zapewne jest bardzo zgodne z zamierzeniami właściciela bloga. Potencjalna sprawa o naruszenie dóbr osobistych, pomówienie, itp itd natomiast albo rozejdzie się po kościach- pan ustąpi czując dużą presję (nie raz z tego co wiem już tak robił, przynajmniej deklaratywnie) albo też będzie się ciągnęła latami a jej wynik nie przełoży się na żadne konsekwencje (raczkujące prawo co do naruszenia dóbr w sieci, niska szkodliwość społeczna, i podobne)

      Jestem pragmatyczna- dla mnie to skórka niewarta wyprawki.

      Usuń
    5. Otóż nie, to klasyczny przykład z pogranicza nauki i nie-nauki, wzorowany na zagadnieniu obrzezania dziewcząt, obserwowanego przez antropolożki związane z trzecią falą feminizmu na przełomie tak 80. i 90. Zresztą dla tej nauki (ale przecież i dla socjologii) kwestia zaangażowania od jakiegoś czasu ma coraz większe znaczenie.

      Co do "sprawy" to, no cóż. Masz sporo racji. Problem w tym jednak, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Można, jak zauważyłaś, nabijać mu statystyki [też mnie to wkurza, dlatego w miarę możliwości unikam wymieniania jego nazwiska lub choć starego pseudonimu] ale nie robiąc nic - przyczyniamy się tylko do wzrostu i tak już monstrualnej bezczelności. Umywamy ręce.
      Pewnie, że to rozsądne i eleganckie - jednak uważam, że czasem warto się ubrudzić, choćby nawet nie miało nam to przynieść żadnych przyjemności ni korzyści.
      Jasne, że koleś już od dawna nie pisze dla pasjonatów; to oczywiste. Ale to ze środowiska pasjonatów wyrósł, czego w dalszym ciągu się nie wypiera. Patrz: jego podziw dla chyba już umarłego bloga Toccaty (a wcześniej Anniehall), dla ich forum; przecież na mnie ono też miało spory wpływ, pamiętam ich dyskusje ze sobą czy z Elve, pamiętam ich wspólny internetowy magazyn o perfumach [sic! był taki; oczywiście sto klas lepszy od tego, co dziś serwuje Pan Marcinek; tam osadzano perfumy głęboko w kontekście kulturowym w ogóle i w szczególe; co obecnie robisz i Ty, i ja, i Sabbath, która z blogiem startowała jakoś w tym samym czasie, co rzeczony magazyn; i Escri, i Akiyo...]. Kiedy poczytać starsze recki naszego trikstera daje się zauważyć ewidentny wpływ tamtego miejsca, którego niestety znać nie możesz; co więcej, widać go i po moich starszych reckach. :]
      Więc kiedy prześledzić ewolucję jego blogowej działalności widać, jak najpierw ekscytował się czymś, co nie dawało kasy/przerosło go (nie wiem, który powód był ważniejszy), by później zacząć to dyskredytować. Zapamiętałam, jak w jednej z recenzji nazwał Wizaż "mało znaczącym forum"; fakt, jest to miejsce specyficzne, jednak trudno zaprzeczyć jego silnej pozycji w polskim internecie. Poza tym tego typu wypowiedź brzmiała kuriozalnie w ustach (pod klawiaturą) człowieka, który na tymże Wizażu założył ponad sto kont (bo wszystkie poprzednie mu zbanowano); skoro forum było marne, to dlaczego tak usilnie starał się być jego częścią? ;>
      Dlatego nie mów mi, że mam zachować dystans.

      Fakt, morderstwo ze szczególnym okrucieństwem toto nie jest. Ani nawet naruszenie praw autorskich czy inne nękanie. Tylko co z tego?
      Jeżeli rozwój cywilizacji będzie w dalszym ciągu przebiegał tak, jak obecnie, znaczenie internetu z roku na rok będzie rosło. I nawet się nie obejrzymy, kiedy swoich praw w Sieci będzie się przestrzegać - oraz walczyć o nie - równie mocno, jak o prawa "z reala". To zresztą już się dzieje; patrz: zamieszanie wokół ACTA.
      Zaś mataczenie w Sieci będzie równie haniebne, co mataczenie bezpośrednie.
      Nie chcę, by praktyki, jakich on się dopuszcza z czasem wrosły w pejzaż naszej internetowej rzeczywistości (to już przestaje być oksymoron). Dlatego nie zamierzam w tej sprawie milczeć. Ani zachowywać dystansu.
      Bo nie chcę, by w przyszłości coś takiego spotkało mnie ani nikogo z moich bliskich; wszystko jedno, z czyjej strony.
      W mojej opinii o to WARTO walczyć.

      Usuń
  7. Wiedźmo,
    oczywiście nie miałam pojęcia o tym wszystkim co napisałaś. Ale to nie zmienia mojego zasadniczego podejścia do sprawy,
    Abyśmy się dobrze zrozumiały: ja nie twierdzę, że pan M.B. to przyzwoity facet na którego wszyscy się nagle uwzięli, nie uważam, że należy mu pobłażać albo głaskać go po główce. Uważam jednak że brak dysonansu jest niebezpieczny.
    Na blogu Sabbath, na wizażu pojawiły się głosy, że właściciel NMP jest psychicznie chory- mam zatem pytanie- jakimi kompetencjami dysponuje tak orzekający by stwierdzić chorobę psychiczną? Jakich narzędzi diagnostycznych użył? Jeśli ma kompetencje i przeprowadził diagnozę to ujawniając chorobę winny jest złamania tajemnicy lekarskiej/zawodowej. Jeśli nie ma kompetencji/nie diagnozował winny jest naruszenia dóbr osobistych pana M. B.
    Rozumiesz co mam na myśli? Nie wierzę w skuteczność zwalczania ognia ogniem.
    Nie wierzę w konieczność obrażania, zniesławiania w celu udowodnienia swoich racji, ów totalny brak dystansu który każe nazywać pobłażliwie osobę, która w komentarzu wpisuje nieco bardziej krytyczne treści "dziewczątkiem" lub też, już bez pobłażliwości, pisać że jej słowa są żałosne- bo śmie twierdzić coś innego niż wszyscy.
    Zniżanie się do takiej erystyki, grożenie użyciem "haków" (wiem ale nie powiem!) uważam za zachowania poniżej pewnego poziomu, poniżej tego co tłumaczyć można zdenerwowaniem czy rozczarowaniem. Kultura obliguje nie tylko do powstrzymania się od wulgaryzmów- szczerze mówiąc dla mnie łatwiejsza i bardziej swojska jest soczysta k...wa albo inne przekleństwo niż takie podchody.
    Poza tym niepokoi mnie dyskurs tej sprawy- w tej chwili jest to już budzykgate, za chwilę będzie dżihad albo święta wojna, afera puchnie w nie do końca naturalny sposób.Ja się po prostu śmiertelnie boję fanatyzmu oraz postaw, które w jego kierunku ciążą. Dlatego uważam, że dystans jest potrzebny. Zawsze.
    Zwłaszcza zaś wtedy gdy trzeba sprzeciwić się złu. Bo ono się niewątpliwie stało i trzeba temu zaradzić. Ale to nie znaczy że trzeba się zniżać do poziomu tego, kto konflikt wywołał. Nie koniecznie trzeba się brudzić i/lub podejmować działania z których dużo jest dymu i niewiele poza tym. I które robią świetną reklamę NMP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to, że ludzie się boją ujawniać źródła, bo po pierwsze: koleś na 100% usunie ich ostałe jeszcze pierwowzory z Sieci a po drugie: jeszcze ktoś usłyszy, jak Sabb, że używa jego nazwiska czy dawnego pseudonimu aby polepszyć sobie statystyki. ;]
      On jest cwany (nie mylić z inteligencją czy mądrością): cokolwiek się nie stanie, i tak jakoś na tym skorzysta. A że nic więcej go nie obchodzi, to.. no cóż.
      Ja w każdym razie świetnie rozumiem reakcję Sabb czy z Wizażu.

      A w ogóle to mamy sytuację jak sprzed Powstania Styczniowego: biali kontra czerwoni (a zaborca korzysta). ;)) Dzielimy tylko pogląd co do sedna problemu oraz, że coś z nim należy zrobić. :)

      Usuń
    2. Więc zgadzamy się co do najważniejszych kwestii. Widziałam owo nieszczęsne objęcie patronem blogów perfumeryjnych na NMP i, jak już napisałam u Sabbath, w razie potrzeby złożę stosowne zeznania. Bo według mnie to jakieś konkretne, nakierowane na cel działanie. I choć nie wierzę w jego skuteczność (wyrok skazujący lub przynajmniej efektywne ukrócenie podobnych praktyk) to wydaje mi się że jest moralnie słuszne. Że tak zrobić należy.

      Jednak w tym co dla mnie jest tylko biciem piany uczestniczyć nie będę.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...