czwartek, 25 lipca 2013

Amouage: Fate Woman

Najpotężniejszym bogiem greckim nie był wcale Zeus.
Na wskroś ludzcy bogowie olimpijscy byli dla starożytnych istotami, które choć godne szacunku i czci nie budziły lęku. Zrozumiali, bliscy, obdarzeni zaletami i przywarami bogowie romansujący, spierający się między sobą, nieustannie toczący walkę o władzę i wpływy niewiele różnili się od śmiertelników. Można się było z nimi dogadać, przekupić, ba nawet próbować przechytrzyć ich choć przejrzany podstęp narażał człowieka na straszliwy gniew i odwet.
Było jednak bóstwo tak straszliwe, przerażające i potężne, że z lęku nie wymawiano jej imienia ani na ziemi ani na Olimpie. Najstarsza bogini. Pani losu, ślepego trafu, przypadku. Wypełzła z otchłani Chaosu, z pierwotnej płodnej ciemności a gdy eony później powstawał świat swym wężowym ciałem oplotła rodzącą się, pączkującą materię.
Teraz drzemie, od tysiącleci tkwi w letargu nie niepokojona szeptem błagalnych modlitw albo woniami z ofiarnych ołtarzy. Cywilizacje rodziły się i upadały, katastrofy i wojny zmiatały całe kontynenty nie przerywając jej snu. Świat trząsł się w posadach i staczał w przepaście szaleństwa nie zakłócając jej spokoju.
Nieubłagana, nieprzebłagana pierwotna siła. Ani okrutna ani litościwa. Konieczność. Przeznaczenie. Ananke.


Bogini o wężowych splotach 



Jest nieograniczona przestrzeń. Otwierający Fate Woman akord jest mocno paczulowy, ciemny, zdrewniały, brunatnobrązowy. Nie jest to barwa śmierci i rozkładu raczej kolor prapoczątków życia, ziaren, pozornie obumarłych, statycznych, zimnych które tylko czekają by chlusnąć zielonością, unicestwić swoją formę by dać początek nowemu istnieniu. 
Pierwotny chaos pachnie jak suchy, nocny las. Pełen niepokojących dźwięków, dziwnych szelestów, szeptów i cichutkich westchnień. Intensywny, gęsty akord szyprowy rozpełza się miękko po ciele a tam gdzie dociera temperatura skóry zdaje się podnosić. Ciało reaguje na Fate ciepłem i mrowieniem. Ostre igiełki przypraw wbijają się w dłonie i łamią z cichym trzaskiem.
Bogaty, złożony akord kwiatowy wyłania się, wynurza z tego pierwotnego, dziwnego mroku ciągnąc za sobą ziołowe, suche kadzidło, słodko- gorzkie, miękkie niczym wężowe sploty.

Idealnie wyważony między kwiatową, gładką jasnością i słodyczą wanilii a gorzkim, mrocznym, skórzasto-żywicznym labdanum zapach pogłębia się, a może nie tyle pogłębia co konsoliduje. Owija się wokół nadgarstka pulsując niemal namacalnie ciepłem jak bezwłosy ogon jakiegoś mitycznego potwora, jak ciało węża tak silnie unaczynione, że wydaje się iż przy lada naciśnięciu tryśnie krew. Jest jednocześnie kuszący i obcy jak obietnica fizycznej rozkoszy złożona przez przybysza z innego świata.
I tak już pozostaje, długie godziny. Fate nieruchomieje owinięty wokół ciała, spowalnia oddech, zapada w drzemkę. Z wolna stygnie a nietknięte płomieniem kadzidło w niezwykły sposób zamienia się z wolna w suchy, miałki popiół.


A gdy wydaje się, że zapach już gaśnie Przeznaczenie znów nas zaskakuje. W  chłodny teraz teraz mrok wsącza się światło. Najpierw cienką strugą, później zaś wartkim strumieniem, Fate zapętla się niczym Uroboros i pożerając sam siebie odzyskuje siły wracając do swych początków. Akord szyprowy przyczajony do cichego szeptu, echa w zagłębieniach ciała potężnieje pocąc się piżmowym kastroleum. Za nim zaś ciągną słodkie żywice, szorstkie w obłoczku korzennych przypraw, syte światła. Ich dotyk przy dziwacznej obcości poprzednich faz zapachu jest niemal czuły. Mam ochotę wprost zapaść się w tą jedwabistą miękkość, wiem że mogłaby pochłonąć mnie całkowicie, wessać mnie tak bym ukryta jak w kokonie mogła spać i spać.
Snem ludzkim, nie gadzim.
I ludzkie śnić sny.


Dwie pierwsze ilustracje pochodzą z serwisu deviantart, pierwsza jest autorstwa artmenicosa (www.aritmeticos.deviantart.com), druga jest dziełem Krawat93 (www.http://krawat93.deviantart.com)
Ilustracja trzecia pochodzi z http://www.examiner.com/

6 komentarzy:

  1. Z Amłażami mam wielki kłopot, niby wszystkie (poza Lyric women która na mnie brzmi Banditem, tfu!!!!) mi się podobają ale tak naprawdę dobrze układa się na mnie tylko Memoir Women i Intrlude Men.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rybo , powtórzę po raz kolejny - jesteś poetką ! Jutro wybieram się do Q. na testy - jak starczy mi skóry (i nie zapomnę :P ), spróbuję tego cuda..

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie. Kolejny zapach do poznania.
    Co Ty ludziom robisz?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzeno uwierzysz, że ja nie znam tych zapachów? Z tych, które wymieniłaś znam tylko Intelude Man, tak w ogóle to moja znajomość z Amouge zaczyna się od Opusu VI.
    Wcześniej coś tam wąchałam ale pachnidła były tak ostentacyjne i orientalne że nosząc je czułam się o przynajmniej 20 lat starsza i 30 kg cięższa.
    Poza tym miałam jakiś czas temu zasadę, że nie próbuję poznać zapachów kosztujących więcej niż jakaś tam ustalona przeze mnie kwota. Uznałam że to pomoże mi zachować rozsądek.
    Ba, nadal tak uważam. Ale testuję nie zważając na cenę.
    Choć pewnie flakonu Amouge nigdy bym nie kupiła (przynajmniej chcę w to wierzyć).

    Parabelko, po raz kolejny dziękuję.
    Spróbuj też koniecznie męskiej wersji, obie są znakomite.

    Wiedźmo, w szczerość Twoich narzekań jakoś nie mogę uwierzyć, Przecież uwielbiasz poznawać, także zapachy.

    OdpowiedzUsuń
  5. O żesz. Nie mogę przestać myśleć o tym bezwłosym, pulsującym ciepłem ogonie...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...