wtorek, 14 lutego 2012

Gucci pour Homme Gucci

Heinavanker Ensemble to estoński zespół specjalizujący się w wykonaniach dawnej muzyki sakralnej i ludowej. Nazwa zespołu pochodzi od tryptyku Hieronima Boscha na którym rozpędzony wóz z sianem gna przez oszalały, jak to u Boscha, świat. Jest ilustracją flamandzkiego przysłowia: świat jest jak wielki wóz z sianem, każdy zgarnia z niego to, co zdoła. Chciwość to tylko jeden z grzechów, które przedstawił Bosch. W drodze od upadku pierwszych ludzi aż do wiecznego potępienia malarz opowiedział całą historię grzechu i wszystkie jego odmiany oraz wynikające z nich nieszczęścia. Aby złagodzić nieco ludzkie cierpienia wywołane nieposłuszeństwem wobec boskich praw aniołowie z niebios zsyłają światu muzykę. 


Spójna, polifoniczna muzyka chóralna wykonywana przez Heinavaker może faktycznie łagodzić cierpienie świata. Moje łagodzi z pewnością. Ale, ale, dziś nie będzie stricte o muzyce. Będzie o zapachu, który jest dla mnie perfumeryjną ilustracją jednej z pieśni Heinavaker Ensemble.





Loomiselaul (Stworzenie) to przedchrześcijańska pieśń runiczna pochodząca z Kadriny. Jak twierdzą wszechwiedzące Google to pieśń o ptaku, który wije gniazdo, składa jaja, wysiaduje je i opiekuje się młodymi.  Jedno z piskląt staje się słońcem, drugie księżycem, trzecie gwiazdą, a czwarte tęczą. Pierwotny, przedwieczny rytm tej pieśni, dialog przewodnika z chórem, powtórzenia, zapętlenia, magiczna, niezrozumiała poetyka oddziałują na moją wyobraźnię niezwykle silnie od chwili gdy po raz pierwszy usłyszałam ten utwór na koncercie aż po dziś dzień. Nie mogłam więc nie szukać dla niego zapachowego odbicia.




Ogniska Samhain.



Samhain to celtyckie święto oznajmiające koniec okresu wegetacji, nadejście czasu zimy, mrozu i śmierci. Obchodzone prawdopodobnie w nocy z 31 października na 1 listopada z czasem przekształciło się w Halloween w tradycji anglosaskiej, miało też wpływ na kształt naszych, słowiańskich Dziadów a później Święta Zmarłych i dnia Zadusznego.
W noc Samhain duchy zmarłych zstępowały na ziemię w poszukiwaniu żywych Celtowie więc po uroczystych tańcach wokoło ognisk o zmierzchu wygaszali wszelki ogień sami zaś przebierali się w brudne, podarte ubrania, smarowali twarze popiołem i okrywali głowy kapturami tak by nie znalazł ich żaden duch i nie porwał za sobą do krainy umarłych.
Tak właśnie pachnie dla mnie surowy od pierwszej do ostatniej nuty Gucci pour Homme. Otwiera się gorąco, kadzidlanie, dymnie, zapachem płonącego, wilgotnego drewna ogrzewającego zimne, jesienne, przesycone mgłą powietrze. Na ognisty stos rzucono też naręcza ziół, rozmarynu, tymianku, lawendy, płomienie liżą cienkie, zielone gałązki i trzeszczą na liściach, skry ulatują wysoko w wieczorne niebo, rozgrzane zioła pachną gorzko.
Zapach zapętla się jak runiczna pieśń, z mroku dookoła ogniska wyłaniają się tajemnicze, odziane w długie szaty postacie. Leją do ognia wino jako obiatę dla duchów i w przedwiecznym rytmie poczynają tańczyć dokoła płomieni. Ktoś intonuje pieśń, podchwytują je pozostałe głosy, dźwięki w zimnym powietrzu brzmią ostro i czysto. Rytuał wymaga koncentracji i ofiarności, ciała tancerzy mimo chłodu drżą z wysiłku i pokrywają się cienką warstwą potu. Duchy tylko czekają, by porwać tego, kto nie okaże szacunku.  Powoli zapach staje się coraz bardziej żywiczno- ziemisty, ogień wytrawił już polana i dotarł do obnażonej pierwszymi przymrozkami ziemi. Paczula, żywiczny cedr i dymny, brudy wetiwer sprawiają, że magiczne ognisko Samhain raczej dogasa powoli niż jest gwałtownie gaszone, pieśń ciągle brzmi w powietrzu choć pozostał już tylko żar w nadpalonych kłodach drewna i smugi dymu smużące się przy zmarzniętej powierzchni ziemi, ściągane ku dołowi magiczną siłą. Postacie ściągają z głów wianki uwite ze zwarzonych mrozem roślin i rzucają je na jarzący się żar, przyklękają, smarują twarze popiołem, naciągają na głowy kaptury. Czas święta żywych skończył się, nadchodzi czas umarłych.



Tancerze rozchodzą się w milczeniu, nie oglądając się za siebie. Z zakrytymi twarzami sami podobni są duchom, których się obawiają, powietrze aż trzeszczy od pierwotnej magii, żar stygnie i zamienia się w popiół, noc obejmują we władanie umarli. Suche olibanum miesza się ze zwierzęcymi nutami skóry, piżma, z wilgocią i ziemistością dębowego mchu, sacrum budzi pierwotny lęk, zmusza do pochylenia głowy, spuszczenia wzroku, ucieczki. Zapach stygnie, rozsypuje się na skórze sypkimi smugami jak ślady popiołu i tak trwa, wytrawny, suchy, pylisty, zimny jak listopadowa noc długie, długie godziny.

Nie rozumiem dlaczego Gucci zdecydował się na wycofanie Gucci por Homme. Może dlatego, że nijakie i rozwodnione świeżaki lepiej wpisują się w obraz marki a może z racji na fakt, że pogańskie rytuały dawno już przebrzmiały i obróciły się w proch a pieśni runicznych posłuchać możemy już tylko na koncertach muzyki dawnej.
Dobrze, że chodziarz tam.

Ilustracja pierwsza to oczywiście Wóz z sianem Hieronima Boscha
Filmik Loomine zmajstrowałam niewprawnie sama  korzystając z utworu z posiadanej płyty i zdjęcia zespołu z http://www.azearlymusic.org/Heinavanker.htm

10 komentarzy:

  1. Piękny zapach, piękna pieśń, piękna recenzja.

    Co do ostatniego akapitu - na szczęście pogańskie rytuały nie przebrzmiały, stare bóstwa wciąż żyją i ostatnio oddychają jakby głębiej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale magiczny opis. :) Pieśń rzeczywiście zachwycająca.
    Świeżaki się sprzedają, doskonale zlewają się z tłem perfumeryjnych półek ergo: zapewniają zachwyty (i dochody) płynące od stad konformistów. Stwierdzenie może i nazbyt emocjonalne, ale przecież "coś jest na rzeczy". ;)

    Psują nam fachoffcy wizerunek nowoczesnego perfumiarstwa głównego nurtu, oj psują!
    No i testy. Testy na grupie zjadaczy hamburgerów (w sensie symbolicznym raczej). To trochę tak, jakby np. von Trier przed realizacją kolejnego filmu był zobligowany pytać o zdanie na temat scenariusz miłośników tasiemcowych seriali! ;)
    No. Tom se ponarzekała. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Scenariusza. Na temat scenariuszA. :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Aileenn. Pieśń jest naprawdę niesamowita, choć słuchałam jej już wiele, wiele razy zawsze wywołuje dreszcze.

    Jeśli stara magia i stare bóstwa mają jeszcze swój dom w tym świecie to cieszę się bo myślę że to wszystko nas, współczesnych surfujących po Internecie właścicieli zmywarek, samochodów i telefonów komórkowych w tym świecie kotwiczy. I sprawia, że i nam łatwiej się w nim zadomowić.
    Mimo mojej zupełnej areligijności i we mnie są gdzieś ciągoty mistyczne.


    Wiedźmo, i Tobie dziękuję za dobre słowo. Wielbicielom smaków bardziej wyrafinowanych niż przysłowiowy hamburger pozostaje nisza.... i żal, że z mainstreamu znikają takie perełki jak Gucci PH. Szczęśliwie CdG Man wciąż jest dostępny.

    Jeśli zaś o Larsa von Triera chodzi to hmm, nie chcę wyjść na ignorantkę ale mam wrażenie, że wielbicielami sensacji w wydaniu horrorowo-serialowym własnie się konsultował przed tworzeniem Antychrysta. Zupełnie nie rozumiem o co chodzi w tym filmie- choć zapewne to raczej moje niedostatki a nie deficyty Triera.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja dziękuję za kolejne świetne miejsce, w którym można zaczytać się, rozmarzyć i zabłądzić podróżując po światach równoległych. :) :*
    CdG Man czyli słynne 2 Man? Mnie nie przypomina Gucci Pour Homme jakoś szczególnie, może za wyjątkiem chłodnego kadzidła w roli głównej. Że obydwa zapachy piękne, to fakt.
    Akurat Antychryst i na mnie nie zrobił wrażenia; widać po prostu nie jestem w grupie docelowej filmu. ;) Jak i Ty. :) Przykład von Triera wziął sie stąd, że "na szybko" szukałam w głowie reżysera, który tworzy filmy bez hollywoodzkiego zadęcia, happy endu i w ogóle nie przystające do efektów pracy takiej np. Ilony Łepkowskiej. No i na żądanie pierwszy zjawił się Duńczyk. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, chodziło mi o 2 Man, dla mnie to dość podobne zapachy. Pachnidło CdG ma w otwarciu trochę drażniącą mnie nutę kminku i mahoń w nucie serca zamiast cedru- poza tym zapachy zdają mi się podobne.

    Von Trier to dobry przykład na reżysera -nonkonformistę. Choć ja mam wrażenie że jest on bardziej zręcznym kuglarzem, sztukmistrzem żonglującym emocjami widzów, wywołującym napięcia tak silne, że łatwo pomylic je z khatarsis choć wcale z oczyszczeniem nie mają nic wspólnego, niż artystą.

    Co, rzecz jasna, nie znaczy, że uważam, że pani Łepkowska artystką jest. Niemniej tworzy bardzo rzyciowe filmy. "Rz" zamierzone.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten zapach znam. Ale nosi go tylko mój mąż wydawało mi się że to bardzo męski zapach i nigdy nie próbowałam jak pachniałby na mnie.
    Na mężu go lubię

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że mamy zbieżne gusty. Być może zechcesz kiedyś przetestować Gucci PH na sobie- ciekawa jestem Twoich wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha. Wiedziałam, ze gdzieś deklarowałam, że nie czuję podobieństw między GPH a 2 Man. ;))
    Niecały tydzień temu zrobiłam im mały test porównawczy i - cud, psze pani! - nie mogłam się nadziwić. Jest. :)) I to jest, jak w mordę strzelił. Niepodważalne.
    Odpowiednia aura, nastawienie, czy mała zmiana w chemii skóry?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kombinacja wszystkich tych czynników plus jakieś imponderabilia, które nawet nazwać trudno? To zapachy podobne ale gdybym miała wybrać jeden niezaprzeczalnie byłby to Gucci PH. Ciekawa jestem jak znajdujesz podobieństwo między nim właśnie a Greyland Montale.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...