czwartek, 1 marca 2012

Hermes: Eau Des Merveilles, Elixir des Merveilles i Eau Claire des Merveilles

Jednym z moich największych dziwactw zapachowych jest zamiłowanie do woni mocno słonych, im intensywniej wysyconych solą tym lepiej. Nie cierpię przy tym nut ozonowych, świeżakowatych odpadają więc wszelakie pachnidła "morskie", zwykle i na mój nos i tak mało słone. Przepadam natomiast za prawdziwym zapachem morza, słonej wody, mokrego piachu, butwiejących i gnijących roślin i wodorostów. Do tej pory echa tych woni z wybrzeża odnalazłam tylko w jednym pachnidle. Jednym, ale potrójnym, w zapachowej trylogii Hermesa.



Słona nuta jest, tak na mój nos, tym co spaja kompozycje Eau des Merveilles, Elixir des Merveilles i Eau Clair des Merveilles w jedną, spójną opowieść. Jest to historia o Cudach, które kryją morskie głębiny, o mitach, wspomnieniach i zapachach, które znaleźć można rozpuszczone w morskiej wodzie lub zagrzebane w piachu.
Najbardziej eteryczna jest dla mnie najstarsza z rodziny Woda Cudów.

Kąpiel nereid.


Tetyda, nereida, nimfa morska, córka władcy pramorza Nereusa była tak piękna, że najpotężniejsi bogowie Olimpu chcieli ją poślubić. Ich zapał studziła jednak przepowiednia, że Tetyda urodzi syna po stokroć potężniejszego niż ojciec. Postanowiono więc wydać Tetydę na śmiertelnika, wybór padł na Peleusa, wychowanka mądrego centaura Chirona.
Peleus ujrzawszy z ukrycia przeznaczoną mu nimfę oczywiście zakochał się bez pamięci, pozostało więc mu tylko zdobycie serca wybranki. Miał po prostu złapać ją gdy będzie tańczyła na plaży i trzymać mocno, nie puszczać choć Tetyda będzie zmieniała postać, stanie się ogniem, lwem i orłem, choć będzie raniła ciało swego prześladowcy, choć będzie starała się uwolnić. Mądry centaur Chiron sporządził z rzadkich kwiatów i owoców maść magiczną, którą natarł się Peleus by zmniejszyć wrażliwość swego ciała na ból.
I zakradł się na plażę na której tańczyły nereidy i złapał Tetydę i trzymał ją mocno choć zmieniała postać, choć starała się uwolnić, i zdobył jej serce i ciało.
A Tetyda w dzień swego ślubu pachniała tak jak Eau des Mervelles, jej skóra wciąż jeszcze przesiąknięta była słoną wodą morską, woń soli zmieszała się z aromatem pożądania, oczekiwania i tajemnej maści Chirona, alchemicznej mieszanki śródziemnomorskich kwiatów, pikantnych przypraw i skórek cytrusowych owoców, miażdżonych, ucieranych, gniecionych aż sok z nich tryskał, zapach morza, z którego pochodziła boginka mieszał się z zapachami ziemi, której mieszkanką miała się stać- żywicznych, iglastych lasów, wilgotnego mchu i dymu.

Tak na mój nos Hermes podążył tropem mitologii greckiej od której imię swe wziął i stanął na wysokości zadania. Eau des Mercelles jest naprawdę wodą cudów ale jest i pachnącym ciałem Tetydy, pełnej oczekiwania, radości ale w zmierzch zapachu wkrada się jakaś gorzka, ciężka nuta. Może to zapowiedź smutnego losu Tetydy, matki Alchillesa, jedynaka, który, teraz nawet nie poczęty, przeznaczoną ma śmierć pośród okrucieństw Wojny Trojańskiej.

Dryfujące drewno


Eliksir Cudów jest zapachem znacznie bardziej esencjonalnym niż Cudowna Woda, dosadniejszym, konkretniejszym, okrągłym niczym pełna słońca pomarańcza. Pachnidło to zwykle opisywane jest jako zapach słodki lub bardzo słodki; dla mnie muśniety słodyczą jest jedynie w otwarciu. Kandyzowana pomarańcza, biała czekolada i odrobina karmelu mieszają się z intensywną, lepką wonią gorzkawych żywic i słonością ambry a właściwie udającego ją ambroxanu, słono, żywiczno, zielonego, lekkiego i przestrzennego, orzeźwiającego jak haust wysyconego jodem powietrza. 


Elixir des Merveilles opowiada historię drzewnego bala, który dryfował całymi latami w morskich falach, później zaś został wyrzucony na ląd i teraz, na wpół zagrzebany w piasku, rozsycha się pod wpływem słońca i wiatru uwalniając zapach soli, drewna wytrawionego wodą, żywic skamieniałych głęboko w środku pnia, ściętych wodą w twarde, bursztynowe bryłki. 


Ktoś, zdaje się, użył tego pnia jako stołu podczas pikniku nad brzegiem morza, w rozpęknięciach i ranach drewna zebrały się kryształki waniliowego cukru, w rozeschnięty bal wsiąkł gęsty pomarańczowy sok i wtarta została gorycz olejków z pomarańczowej skórki . Miękki, słodkawy zapach przypraw, zapewne fasolki tonka, dodają intensywnemu aromatowi okrągłości, sprawia, że kontury poszczególnych nut rozmywają się, zatapiają się w sobie.
Mimo tej miękkości Elixir des Merveilles dla mnie jest zapachem, który równie oplatać może równie dobrze kobietę jak i mężczyznę. Stereotypowo uważane za męskie nuty dębu i cedru sprawiają, że nawet słodycz otwarcia Eliksiru Cudów nie będzie raziła na męskiej skórze.

Spacer po plaży



Najmłodsza z Cudownej Rodziny Eau Claire des Merveilles jest, tak na mój nos, kompozycją najcieplejszą, najmiększą, najbardziej pastelową i kobiecą. Jest też najmniej przeze mnie lubiana z całej rodziny. Nuty pudrowo- kwiatowe dodane do cudownej, ambroksanowo- drzewnej bazy zmiękczają ją i sprawiają, że wytraca swój surowy, słony charakter. Eau Clair des Merveilles to najłagodniejsza (i najmniej trwała) kompozycja z tryptyku. Otwarcie zapachu rozpowietrzone zostało aldehydami i nutą ozonu, jest lekkie, transparentne, czyste i ulotne. Soczyste, słodko- gorzkawe akordy cytrusowe, musujące, błyszczące, mieniące się wszystkimi odcieniami żółci i pomarańczy przesypane zostały suto pudrem, tym kosmetycznym, nieco dławiącym i ciepłym oraz tym z irysowego kłącza, chłodnym i jasnym.




Puder dodaje zapachowi kremowości i miękkości, przywodzi na myśl przechadzkę morskim brzegiem, o zmierzchu. Wiatr ucichł, fale cicho uderzają o brzeg, wilgotny piach chrzęści pod stopami. Ciało godziny temu nasmarowane olejkiem do opalania i słone od morskich kąpieli powoli stygnie wytracając temperaturę gorącego dnia.
Eau Claire des Merveilles jest najmniej słonym zapachem z Hermesowej trójcy, i może właśnie dlatego najmniej moim. Drzewne nuty, w dwóch starszych siostrach dominujące tutaj są zaledwie tłem dla pudrowej, miękkiej sypkości i tłustawej, białej gardenii wsączającej się w zapach, kropla po kropli. Kompozycja muśnięta odrobiną pikantnych przypraw jest bardzo bliskoskórna, intymna i, jak na mój nos, nieco wtórna. Zdaje mi się być chwytem marketingowym, perfumeryjnym remakiem, odświeżeniem tego, co świetnie się sprzedaje i zwiększeniem popytu przez odwołanie do znanej i uznanej kompozycji.
Mam nadzieję, że moje małoduszne posądzenia nie są strategią czy zamierzeniem speców od marketingu domu mody Hermes.
Bo to niegodne takiej marki.


Wiem, że są i inne pachnidła z Cudownej Rodziny- Pegaso i Constellation- tych jednak nie znam. 
Ilustracja pierwsza to obraz Gastona Bussiere Nereidy
Ilustracja druga pochodzi z zasobów Dark Horse Studio. Więcej znaleźć można tutaj: http://darkhorsestudios.co.za
Ilustrację trzecią pożyczyłam z bloga http://blog.travelpod.com
Ilustracja czwarta to obraz Piotra Kaczka, znaleźć go możnatu: http://www.tessart.pl/smf/index.php?topic=1118.0

4 komentarze:

  1. Myślałam kiedyś o takim zestawianiu, ale na myśleniu się skończyło. Jak widać - żadna strata. Bardzo lubię takie kompletne opowieści, porównania różnych wersji tej samej opowieści. Brawo!
    Pięknie wymyślona historia. i choć mój odbiór nieco się różni, przeczytałam z wielką przyjemnością. Dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo.
      Czytałam zapobiegliwie Twoją recenzję Eliksiru Cudów i niby mój odbiór jest podobny choć dla mnie to wcale nie jest słodki zapach.
      Bardzo ciekawa byłabym takiego zestawienia pod Twojego pióra (klawiatury znaczy)

      Usuń
  2. Bardzo lubie Eau des Merveilles mialam kiedys flakonik. Chyba powoli dojrewam by zapoznac sie z reszta jak to mowisz Cudownej Rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam więc gorąco do testów, myślę że sprawią Ci przyjemność.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...