piątek, 16 marca 2012

Perles de Lalique Lalique

Lubię nosić biżuterię z naturalnych pereł, które, tak jak moje ulubione bursztyny nagrzewają się ciepłem ludzkiego ciała. Mgliste, mniej lub bardziej regularne kulki, mleczne lub wybarwione nie są dla ciała czymś obcym, chłodnym metalem lub kamieniem leżącym na skórze, uwierającym, ostrym. Perły wprost stapiają się w tym, kto je nosi i pięknieją od czułości, ciepła i pełnych podziwu spojrzeń. Zapomniane w szkatułce z biżuterią i nienoszone natomiast matowieją i tracą urodę.


Siostra Róża w ziemniaczanej biżuterii.


Perły Laliquali nie są tworem przyrody, nie mają nic wspólnego z morskimi głębinami i cichą pracą zranionego małża. Otwierają się różą, intensywną, hałaśliwą, szpitalną, ubraną w pielęgniarski fartuch i trepy, zbrojną w wielką, zakończoną ostrą igłą strzykawką, pewnie z kamforą. Bo to kamfora odpowiada za moje "medyczne" skojarzenia, zdecydowanie nieprzyjemne, odbierające urodę otwarciu. A jest co odbierać, róża w interpretacji Lalique bowiem nie jest ani bułgarskim olejkiem ani ogrodową, sztywną pięknością, ani słodką konfiturą- to dziki, zielony krzak obsypany małymi, pełnymi różyczkami chronionymi przez niezliczone drobne kolce kujące i wbijające się w palce dłoni zrywającej kwiat. Nie ma w niej ani krzty oleistości, tłustości ani mroku.  Cóż jednak z tego skoro jej jasność i wykarmioną słońcem miodność kazi wżerające się w nos kamforowe wykończenie?

Pielęgniarka Róża ze swą strzykawką znika na szczęście szybko, pewnie któryś z pacjentów wyzywa. Perły stają się wytrawne, suche, szyprowe na nowoczesny, nieagresywny sposób, sypie się irysowy puder.Tekstura zapachu robi się bardzo przestrzenna, przy skórze pełzają smużki wetiweru, a dalej od ciała strzelają jak iskry elektryczne pikantne akordy pieprzu.  Wilgotny, dębowy mech dodaje głębi a lekkości niewymieniony w nutach ale bardzo dla mojego nosa wyraźny akord drewna cedrowego, które być może nie jest wcale cedrem a olejkiem ISO E SUPER, który, jak to twierdzą użytkownicy Fragranticy jest podstawą wonnej kompozycji Pereł. Zapach jest chłodny, gładki, pełen dystansu i nieco sztywnej elegancji.
I bardzo by mi się to podobało gdyby nie podejrzany, błyskający czasem na mojej skórze zatęchły aromat kiełkujących ziemniaków. Możliwe, że i spleśniałych. To oczywiście wredna paczula w jednym ze swoich najpaskudniejszych wcieleń, złośliwa i wyrachowana. Sadystycznie nie psuje kompozycji od razu, nie skreśla jej, nie epatuje swoim obliczem. Znika, chowa się za innymi nutami niemal dając zapomnieć o swoim istnieniu a potem pojawia się nagle zaciągając piwnicznym tchnieniem i zimnym aromatem mało szlachetnej pleśni. Uderza w nozdrza, tłucze się przez chwilę po węchomózgowiu a późnej znika, rozpływa się kompozycji udając, że wcale jej tu nie ma.

Rozszalała wyobraźnia podsuwa mi wizję naszyjnika albo kolczyków zrobionych z zeszłorocznych kartofli z wielkimi, żółtymi pędami jako dodatkowymi ozdobnikami... nie! Może to i oryginalne, może to i niszowe ale takiej paczuli zdecydowanie odmawiam miejsca na mojej skórze.

Ilustracja pierwsza pochodzi z http://www.perles-de-bain.com/
Ilustracja trzecia to fragment kadru z filmu Kill Bill Quentina Tarantino, Daryl Hannah jako Elle Driver

8 komentarzy:

  1. No weź-żesz! Takimi słowy, o moich Perełach?? ;))
    Naprawdę, paczuli nie jest chyba dla Ciebie, przynajmniej nie każde. A szkoda...

    Chcę Cię też zaprosić do pewnej zabawy:
    http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2012/03/o-sobie-samej.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Padłam...:D po wizji kolczyków z zatęchłych kiełkujących ziemniaków wymiękłam :P Ja muszę perły raz jeszcze obadać. Na jednej z wizażowych wrocławianek leżą pięknie, na sobie jakoś odczuwam je niewyraźnie. A paczula na mnie ostatnio gra jakoś wyłącznie tak słodkawo- kakaowo. Czasem niuchnę sobie tej od Etro dla zaciągnięcia się porządną kryptą. Ale jakby nie patrzeć każda prędzej czy później jakoś się wysładza.

    Ogólnie perły kocham i mam takie same spostrzeżenia co Ty, dobrze dobrane odceniem do ciepłej bądź chłodnej urody piękne rozświetlają osobę je noszącą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedźmo muszę przyznać, że zaskoczyła mnie Twoja sympatia do perfumeryjnych Pereł. Jakoś tak nie kojarzyłam Ciebie z nimi, nie przystawały mi do mojego wyobrażenia o Tobie. Teraz, gdy wiem, że je lubisz nawet... pasują :)
    I raz jeszcze dziękuję za zaproszenie.

    Polu, zdaje się że sporo łączy nasze gusty. Choć ja nie mogę się dowąchać krypty ani piwniczności w Paczuli od Etro, na mnie jest pięknie ziemista, sucha, wytrawiona słońcem.
    Pasuje Ci ta kakaowa słodycz? Jeśli to pożądany przez Ciebie kierunek paczulowej zapachowej ewolucji toś prawdziwą jest szczęściarą.

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie nie zawsze mi pasuje ;( czasem wolałabym ostrzejszy aromat, bo od tego mnie po prostu mdli ale d drugiej strony jak czytam co paczula potrafi wyprawiać tonie narzekam. Pewne jest, że jak jest jej chociaż trochę w kompozycji to u mnie będzie się pchać na sam przód, przepychać pomiędzy innymi nutami i przyznam że ostatnio zaczęło mnie to nieco drażnić. A etrowa paczula pachnie mi zimnym mokrym kamieniem i powietrzem w takich podziemiach, co się czasem zwiedza. U mnie to na plus ponieważ zawsze zaciągałam się jak głupia tymi wyziewami piwnicznymi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma sprawy. :)
    Co do Pereł, to rzeczywiście jakoś zbyt często się nimi nie chwalę; ale to są perfumy.. na specjalne okazje, na nastrój czy humor odpowiedni. Mówisz, że pasują? W takim razie dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Polu, a znasz może Sienne d'Hiver Eau d'Italie? Ciekawa jestem Twojego odbioru tej kompozycji bo dla mnie to jest właśnie dokładnie to, co napisałaś o Paczuli Etro. Wilgotne kamienie, wilgoć i chłodne powietrze z podziemi. Coś pięknego.
    I świetnie rozumiem, że drażni Cię takie układanie się paczuli- ale to już specyfika mojego gustu :)

    Wiedźmo, Perły są trochę wiedźmowate :)
    Doceniam to choć mnie nie lubią.

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja takie ziemniaczki lubie a raczej taką paczulę ziemniaczaną.pozdr wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie ta recenzja to abstrakcja. Zapach jest cudny nie ma nic co kojarzyło y mi s3z ziemniaki em. Ale ja tak kocham paczule że często smaruje się samym olejkiem. Co do pereł to są cudne ale jedno ale je praktycznie dyskwalifikuje. Są tak nietrwałe że mam dość. Co 2 godz muszę aplikować. Niestety skończę flakon i koniec przygody. A szkoda bo zapach mistrzostwo

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...