niedziela, 1 kwietnia 2012

M.Micallef Gaiac

"Zaiste piękny jesteś, Miły mój
olejek rozlany-imię twe,
woń twych pachnideł słodka,
dlatego miłują cię dziewczęta."


Czym różni się zapach ładny od pięknego? Dla mojego nosa różnica ta jest ewidentna ale trudno ubrać ją w słowa. Zaryzykuję taki uproszczony i skrócony opis: ładość to wartość znajdująca się gdzieś na styku przedmiotu i podmiotu, to podmiot orzeka ją o przedmiocie, przedmiot pretendujący do miana ładnego zatem usiłuje zdobyć uznanie odbiorcy- obserwatora, jego celem jest trafić w jak najwięcej gustów. Piękno zaś zdaje się być cechą przynależącą jedynie przedmiotowi, wartością samocelową, nie domaga się zatem uznania dla siebie, nie szuka poklasku, nie wdzięczy się, nie kokietuje.
Niewiele znam perfum, które są piękne i ładne jednocześnie. Bohater dzisiejszej opowieści do nich właśnie należy. 


Erotyczna odyseja. 


Gaiac to zapach twardy i gładki jak biały marmur uformowany w doskonałość dłutem Peryklesa a jednocześnie miękki i ciepły jak ludzka skóra. Harmonijny, słodki, leniwy jak wpół senna pieszczota a jednocześnie pulsujący, wibrujący słodyczą, pełen drżeń, szeptów, westchnień, ukrytego a drzemiącego tuż pod skórą napięcia. 

Interpretacja drewna gwaiakowego według Micallefa to dla mnie zapachowa opowieść o męskim ciele. Bardzo namacalna, erotyczna odyseja otwierająca się słodko, gładko, spoiście, jak gwajakowe drewno, jak męskie przedramię na którym, pod miękką skórą poczuć można twarde mięśnie. Ciało zdaje się być chłodne, spokojne ale nie ma w nim nic z niewzruszoności, ze statyczności, z bezczasowości antycznej rzeźby. To ciało żyje, reaguje na dotyk słodkim zapachem gwajakowej żywicy muśniętej gorzkawą bergamotą. Zdaje się że skóra, nasmarowana lekko olejkiem sandałowym aż lśni w przyćmionym świetle. Dotknięcia kobiecego palca umoczonego w klonowym syropie zostawiają na tej skórze ślad gęsiej skórki, dłoń nieśpiesznie prześlizguje się po ciele zmysłowo kreśląc zawiłe hieroglify, bada załamania twardości i miękkości, mięśnie mimowolnie napinają się oczekiwaniem. Zapach nabrzmiewa pożądaniem, staje się cielisty jak smak własnej śliny, korzenno- piżmowy, pikantny i upojny jak woń męskiego potu, spływającego kroplami wzdłuż kręgosłupa, ciepły gorączką ciała, pulsujący ale pozbawiony wszelkiej niecierpliwości. W łagodną słodkawą mleczność wpełzają ostre goździkowe nuty, korzenne, piekące, gorące skontrastowane zmysłową, ciężką wonią jaśminowego olejku. 
Nie ma w moim Gaiacu ani spełnienia ani gorączkowości miłosnego aktu, zapach rozwija się nieśmiesznie i niezbyt spektakularnie. To pożądanie, bezwstydne, nagie, jawne, oczekujące albo leniwy, zmęczony spełnieniem miłosny przesyt, odprężenie na granicy jawy i snu. 


Zmierzch zapachu wytraca korzenną pikantność, dzięki odrobinie dymnego, wetiweru staje się odrobinę ziemista i to ratuje Gaiac'a przed osunięciem się w jadalność podstawa zapachu bowiem przesycona jest kuchenną nieco wanilią uparcie i zupełnie niepotrzebnie kojarzącą mi się z niedzielnymi wypiekami.

Gaiac to jeden z najbardziej zmysłowych zapachów jakie znam. Formalnie przeznaczony dla mężczyzn wspaniale brzmi też na kobiecej skórze, tak samo leniwie, upojnie, pożądliwie ale bez bolesnego pośpiechu. Jest jak męskie ciało uległe kobiecym pragnieniom, jak leniwa, bezwstydna zabawa, jak zwinne palce, dłoń pieszczotliwa, natarczywa, coraz śmielej sobie poczynająca, coraz niżej zsuwająca się wzdłuż męskiego brzucha, jak droczenie się pary kochanków, którzy świadomie odwlekają spełnienie pozwalając pożądaniu wznosić się i opadać, aż do zawrotów głowy, do zapamiętania, do utraty zmysłów, aż do ostatecznego wyczerpania o słodkim zapachu wanilii i mlecznego, drzewnego soku.

"Zaiste piękny jesteś Miły..."* 

...i jesteś mój.

Wykorzystane cytaty pochodzą z Pieśni nad Pieśniami 
Ilustracja pierwsza to akt autorstwa Hrosta P. Hrosta. Znalazłam go na stronie domu aukcyjnego Christies  http://www.christies.com
Ilustracja druga jest autorstwa Antoine de Villers. Więcej znaleźć można na internetowej stronie artystki: http://www.antoineart.com/

5 komentarzy:

  1. Trzyrybko piękna definicja piękna. I ciekawa interpretacja zapachu, ja nie odczuwam go tak zmysłowo. Lubię micallefowy Gaiak ponieważ czuję się w nim przytulnie, bezpiecznie i komfortowo ale nie jest to zapach powodujący u mnie mrowienie w podbrzuszu :).

    Bardzo podobają mi się męskie akty

    OdpowiedzUsuń
  2. Gaiac odbieram inaczej, ale opis piękny...
    Mam tak, jak Pola - czuję w Gaiac przytulność. To bardzo miłe, ale... Szkoda, ze nie "robi mi" tego, co Tobie. Moja flaszka opróżniałaby się wówczas znacznie szybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gaiac jest piękny. Tak po prostu, porażająco.
    Bez podziałów na linii płci, wieku, przekonań politycznych czy koloru tęczówki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I być może dlatego używam do tak rzadko? ;) Aby nie spowszedniał.

      Usuń
  4. Polu, dziękuję za dobre słowo. Piękno to dl a mnie pojęcie wymykające się definicyjnym, podobnie jest z kilkoma innymi, prostymi i fundamentalnymi, zdawałoby się pojęciami takimi jak dobro, prawda, człowiek.
    Ciekawe, że jestem tak odosobniona w moim odbiorze Gaiaca- ale cieszę się że nie jestem sama w upodobaniu do aktów. Nie tylko męskich.

    Sabbath, i Tobie dziękuję.
    Tobie "robią" tak zapachy, które mnie pozostawiają z innymi emocjami lub zgoła obojętną- może to jakiś perfumeryjny ekwiwalent sprawiedliwości?

    Wiedźmo, ja też nieczęsto używam Gaiaca- może nie dlatego by nie spowszedniał ale to dla mnie zapach wymagający określonego nastroju i okoliczności- w innych sytuacjach byłby hmm, niestosowny.
    I zgadzam się z Tobą. piękny jest porażająco. I niemal bezwzględnie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...