poniedziałek, 16 lipca 2012

Il Profumo: Ambre d'Or

Midas, król Frygii poratował raz jednego z sylenów z orszaku Dionizosa. Wdzięczny bóg w nagrodę obiecał spełnić jedno życzenie władcy. Ten, nieszczęsny, winszował sobie, by wszystko czegokolwiek dotknie zmieniało się w złoto.
Znacie na pewno ten grecki mit i smutny los Midasa. Dar Dionizosa okazał się być najstraszliwszym z przekleństw. Król zmieniał w twardy i połyskujący metal wszystko, co dotknęło jego ciała. Ubranie, pokarm, wodę. Konając z głodu i pragnienia przeklinał swoją chciwość, pragnąc pocieszenia wyciągnął rękę ku swej ukochanej córce, nieopatrznie dotknął a ciało jej przemieniło się w cenny kruszec, martwy i zimny.
Znalazłam zapach, w którym ja czuję się jak Midas, który dotknięciem i oddechem zmienia wszystko w złoto.


Transmutacja.



Oto ziszczenie marzenia średniowiecznych alchemików, przeobrażenie w złoto tego, co codzienne, szare, nieszlachetne. Nie trzeba do tego retort i alembików, zbędne są kwasy i wielomiesięczne podgrzewanie wydzielających cuchnący dym, podejrzanych substancji. Wystarczy jedno naciśnięcie atomizera i wszystko dookoła pokrywa się złotą powłoką.


Słodka, bogata ambra Ambre d'Or jest niczym kamień filozoficzny, przemienia w drogocenne złoto najpierw towarzyszące jej w pachnidle nuty: soczystą mandarynkę, która w pierwszych chwilach zapachu dodaje lekkości i owocowej rześkości lecz szybko ulega alchemicznej potędze; delikatną, aksamitnoskórą brzoskwinię zaróżowioną od słońca, która także ścina się i tężeje w złotej poświacie, i, na końcu szorstkie, pyliste przyprawy. Te jednak nie ulegają tak łatwo, osiadają na opuszkach palców, znaczą metaliczną powierzchnię tajemnymi ścieżkami chropowatego proszku ale w końcu toną w lepkim, ciepłym, półpłynnym ambrowym absolucie. Datura sztywnieje, jej kruche płatki wyzłacają się i nabierają metalicznego blasku, a do zapachu wsącza się słodki miód, sam jak płynne złoto sprawia, że zapach ambry (i ambroksanu) staje się jeszcze gęstszy, scukrzony od skrystalizowanej patoki, ciężki, spływający po skórze lepką, pełną światła strugą.


Ciepły blask, jarząca się poświata nie zajmują jednak ogniem żywiczno- drzewnej podstawy zapachu. Mirra ma postać niepalonych, twardych grudek krzepnących jak strupy na żywej, ruchliwej powierzchni zapachu, paczulowe liście, choć suche, nie są choćby tknięte płomieniem a jedynie rozgrzane od miodowego ciepła.
Ambre d'Or to zapach podobny do Ambre Calypso , ciepły, mięsisty, pełen słodyczy lecz mniej tłusty, pozbawiony waniliowego olejku na rzecz kwiatowego podbicia.
Nie umiem powiedzieć która z tych ambr bardziej mi się podoba.


Ilustracja pierwsza pochodzi z http://www.trtkazakh.com/international/newsDetail.aspx?HaberKodu=9bbe90b6-f8ba-4022-8c89-5e0ffba659d9 a druga pochodzi z: http://wn.com/Melting_Metal

5 komentarzy:

  1. Opis tak obrazowy, że przed chwila poczułam ten zapach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ale zapach tak czy siak warto powąchać.

      Usuń
  2. Trzyrybko, mam pytanie. Czy byłoby dla Ciebie wielkim kłopotem dodawanie tytułów postów? Dopiero szukając po etykietach widzę, ile Twoich świetnych recenzji przegapiam, bo każdy twój post nazywa się tak samo (a raczej tak samo się nie nazywa) i rzut oka w blogrolla nie mówi mi, czy go czytałam, czy nie.

    No chyba,. ze top kłopot, albo jakaś ważna kwestia, to wtedy nadal będę zaglądać w wolnej chwili i grzebać w tył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to ma ułatwić czytanie to pewnie że mogę dodawać tytuły.
      Dzięki za rzeczową uwagę.

      Usuń
    2. Dzięki za wyrozumiałość. Ale naprawdę umykają mi Twoje wpisy przez brak tytułów. A nie lubię, kiedy mi umykają. Bo fajne są. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...