wtorek, 25 września 2012

Olfactive Studio: Lumiere Blanche

Czarna dziura to jeden z najdziwniejszych obiektów w menażerii wszechświata. Powstaje najczęściej na okoliczność śmierci bardzo dużej gwiazdy, wtedy gdy procesy fuzji ustają i nic już nie może powstrzymać kolapsu, zapadnięcia się niewyobrażalnej masy do punktu w matematycznym znaczeniu tego słowa. Czarna dziura nieprawdopodobną grawitacyjną mocą pochłania wszystko, nawet dla światła z przestrzeni zwanej horyzontem zdarzeń nie ma już ucieczki. Co dzieje się wewnątrz czarnej dziury, nie wiemy. Pewnie przestają obowiązywać tam znane nam prawa fizyki i prawa wyobraźni. 



Czarne dziury są, jak sama nazwa wskazuje, doskonale czarne. Opadająca na nie materia jednak potęgą grawitacji zmienia się w plazmę i emituje światło. Czarne dziury czasami też obracają się, a razem z nimi obraca się fragment czasoprzestrzeni. Wszystko to sprawia, że te śmiertelnie groźni, nienasyceni kosmiczni zabójcy są też nieprawdopodobnie piękni.



Przed horyzontem zdarzeń.


Lumiere Blanche otwiera się chłodno, blaskiem niebieskawym i nikłym jak odległe gwiazdowe światło. W kilka chwil po aplikacji dość wyraźnie czuję alkohol, z początku irytujący i przenikliwy powoli rozmywa się w mlecznej kremowości delikatnego, pozbawionego pikantności świeżego kardamonu. Ta rozbielona do jasnego seledynu zieloność trwa tylko przez chwilę, przenikliwa ostrość anyżowych gwiazdek wyostrza zapach, tworzy na nim kanty. Miękka mleczność znika w czystym, zimnym, intensywnym świetle, tak mocnym, że zdolne jest szlifować materię.


Mistrzostwo, z jakim Sidonie Lancesseur wydobyła zimne zapachowe spektrum ze składników zwykle podawanych na ciepło zachwyca i oszołamia. Jeszcze nigdy w nie spotkałam się z tak chłodną wonią migdałów, wydaje się, że pestki zostały zamrożone na kość wraz z gorzką łupiną a następnie rozbite, starte na pył. Także sandałowiec wolny jest od swej zwykłej ciepłej maślaności. Pozostając miękki jest zimny i gładki, jakby pokryty był białą porcelaną. Jasny kaszmeran wydaje się być niemal oszroniony, na opuszkach palców zostawia lodowy ślad. Jedynym kontrapunktem dla przejmującego, kosmicznego chodu jest irys, przestrzenny, czysty i zaskakująco ciepły, tak jakby twórczyni perfum postanowiła odwrócić wszystek ustalony porządek rzeczy, całe znane nam rozłożenie akcentów zimnych i ciepłych. Tuż przy samej skórze przewija się ulotny aromat brzoskwini, słodkiej, pełnej soku ale rozwiewa się w obłoku roślinnego piżma, zimnego jak kosmiczna mgławica, świecącego własnym, rozproszonym światłem, obojętnym, przedwiecznym i dalekim.



Złożenie intensywnego, gładkiego i ostrego serca z rozproszoną, promieniująca i bezkształtną bazą przy jednoczesnym zachowaniu stałej, bliskiej zeru absolutnemu temperatury kompozycji mami zmysły, sprawia wrażenie obcowania z czymś dziwnym, obcym, niezrozumiałym. Porcelanowe, niemal wyostrzone światłem serce wchłaniane jest  przez amorficzną podstawę, tonie w nim powoli i nieubłaganie, z determinizmem z jakim czarna dziura wciąga i pożera zagubione fotony. Nim jednak całkiem je pochłonie, nim ostatnia smuga migdałów i porcelany rozgrzana i rozjarzona do plazmy a wciąż lodowato zimna zniknie za horyzontem zdarzeń zapach tajemniczo wyparowuje z mojej skóry. Cóż, czarne dziury też parują. Ale nie tak szybko.


Ilustracja pierwsza to wizja obłoku gazu wpadającego do rotującej czarnej dziury artysty ukrywającego się pod pseudonimem Simonnet z Sonoma State University. Plik graficzny pożyczyłam ze strony NASA
Ilustracja druga pochodzi z http://akcesoriasamochodowe.istore.pl/pl/zarowki-diodowe-diody-postojowe-led-ba9s-t4w-biale-wkrecane-t-21313.html
trzecia zaś to zdjęcie mgławicy Kocie Oko wykonane teleskopem Hubbla w 20ste urodziny teleskopu. Więcej absolutnie fascynujących zdjęć dokumentujących tą rocznicę można znaleźć na Google Earth: http://www.google.com/intl/pl/earth/explore/showcase/sky.html

3 komentarze:

  1. Z mojej skóry wyparował tak błyskawicznie, że nos nie zdążył zarejestrować żadnych wrażeń, a szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam dwa produkty Olfactive Studio, oba wtórne - co zniechęciło mnie do testów reszty dzieł marki. Czy słusznie...?
    Twoje skojarzenie zdaje się przeczyć. ;)
    Ale chyba mimo wszystko zacytuję Twoje słowa: nie będę zabiegać o poznanie. :D Jeśli trafi się przypadkiem, to co innego; jednak wypatrywanie LB sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzeno, podłe będzie co napiszę- ale jakaś część mnie cieszy się, że nie tylko ode mnie Białe Światło z prędkością światła ucieka.
    Czuję się trochę mniej poszkodowana przez ten zapach.

    Wiedźmo, Lumiere Blanche to tak na mój nos najlepszy zapach Olfactive Studio. Jeśli trafi Ci się przypadkiem to bardzo ciekawa jestem Twojej opinii.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...