środa, 14 listopada 2012

Basile: Basile EDP

Niektóre zapachy od pierwszego powąchania budzą skojarzenia tak silne i jednoznaczne, że wdrukowują się w mózgu i nie sposób ich zmodyfikować o pozbyciu się już nawet nie wspominając. Basile odnalazł u mnie tak właśnie swoje pozazapachowe odniesienie, od pierwszego oddechu. Odnalazłam go w tym utworze:



To grecka pieśń ludowa w interpretacji Vangelisa. Opowiada dramatyczną historię kobiety zamordowanej przez swego męża, który (najprawdopodobniej cierpiąc na syndrom Otella)  miał urojenia bycia zdradzanym. Basile nie kojarzy mi się jednak z samą Grecją, Vangelisem, niewiernością, melodią czy poruszającym tekstem pieśni. Perfumy te łączą mi się z artystką, która pieśń śpiewa. Z Irene Papas.




"Kobieta jest jak źródło"*



Moją asocjację da się jednak wyjaśnić w prosty sposób. Irene Papas przede wszystkim jest aktorką, nie pieśniarką. Wśród jej licznych ról moją ulubioną jest ta z Greka Zorby, filmu Michaela Cacoyannisa będącego adaptacją powieści Nikosa Kazantzakisa. Gra tam młodą, piękną wdowę, która nawiązuje zakazany romans z głównym bohaterem, Basilem, nieco sztywnym Anglikiem o greckich korzeniach. Zmierza on na Kretę by uruchomić wydzierżawioną kopalnię węgla, przypadkiem, w tawernie w Pireusie poznaje ekscentrycznego, pełnego radości życia Alexisa, tytułowego Greka Zorbę. Razem ruszają na wyspę, brytyjski chłód i dystans spotyka się z bałkańskim poszukiwaniem zabawy a obie postawy, w ostatecznym rozrachunku wydają się być maskami, pod którymi skrywa się to samo: lęk i gorycz.





Grek Zorba opisywany jest zwykle jako powieść kipiąca wprost od radości życia, poetycki pean na cześć miłości, tańca, dobrego jedzenia, wszystkiego tego, co odwraca myśli i serca w stronę światła, dla mnie jednak historia ta ma swoje drugie, gorzkie dno. Wszyscy którzy stykają się z Zorbą, z jego heroicznym optymizmem, szaleństwem, pragnieniem ekstatycznego doświadczania ponoszą klęskę. Magnetyzm i dionizyjski urok Zorby pozwalają wierzyć im przez chwilę, że możliwe jest uwolnienie się od pęt własnego losu, od surowej obyczajowości, biedy, fatum, czujnych oczy sąsiadów. Za momenty tej wiary wszystkim przychodzi surowo zapłacić. Płaci także, cenę najwyższą, Wdowa, Irene Papas.


Basile jest surowy jak uroda Irene Papas i ostry jak los jej bohaterki. Otwiera się wonią cynamonu i mandarynek, z których cienką skórkę zdarto przed chwilą w jednym kawałku, jednym ruchem. Bezbronne i nagie tulą się do siebie ściśnięte cząstki a słodki sok w nich gotuje się jak krew. Dotknięcie słodkiego ylangu sprawia, że cynamon, kora z egzotycznego drzewa szorstka i ostra zyskuje na słodyczy, niemal czule obejmuje woń mandarynki a ta czułość budzi zdumienie w głębi jego zdrewniałego serca.

A później pojawiają się goździki. Podczas moich olfaktorycznych podróży nigdy nie spotkałam goździków piękniej oddanych. Te w Basile są ostre i przejmujące, inkrustują zapach jaskrawym, suchym wzorem nie pozwalając by bukiet białych kwiatów z serca pachnidła rozcieńczył przyprawową przenikliwość i delikatnie zarysowany szypr głębi. 


Irysowy puder i świetlisty, kruchy kwiat pomarańczy wygładzają przyprawową chropowatość i ostrość, zapach staje się stereotypowo kobiecy, dotknięty słodyczą i subtelną miękką jasnością kwiatowych płatków. Nie na długo jednak, gorzkie, przyprawowe fatum wydobywa się spod kwiatowej słodyczy. W bazie Basile przypomina nieco Opium pozbawione mydlanego piżma choć Opium wibruje od namiętności Basile natomiast drży od tajonego bólu. Nie łagodzi go ani ciepła kremowość sandałowca ani szyprowo brzmiący mariaż dębowego mchu z paczulą i bergamotową skórką.

Basil zamiera na skórze nieruchomiejąc, sztywniejąc, krusząc się jakby w rozpacz za utraconą młodością i pełnią, za odebranym życiem. Ma jednak zbyt wiele dumy w sobie by lamentować i płakać jawnie. Ból angażując każdy zmysł sprawia, że zwracają się ku wewnątrz, ku sobie, zapach rozwiewa się jak ciężar nieznośny, którego prawdziwą masę odczuwamy dopiero wtedy gdy całkiem zniknie.




* Cytat użyty jako tytuł pochodzi rzecz jasna z Greka Zorby Nikosa Kazantzakisa w tłumaczeniu Chadzinikolau Nikosa. W kontekście zdanie to nie brzmi tak dobrze:
"Kobieta jest jak świeże źródło. Pochylasz się nad nim, widzisz swoją twarz, pijesz, pijesz, aż ci dech zapiera. Potem przychodzi inny; on też ma pragnienie, pochyla się, widzi swoją twarz i też pije. I znów inny ... Kobieta jest jak źródło".
Wszystkie ilustracje to kadry z filmu Grek Zorba Michaela Cacoyannisa.
Wykorzystany utwór muzyczny pochodzi z płyty Vangelisa Odes z 1979 roku
.


16 komentarzy:

  1. Jej. Masz naprawdę rewelacyjne, mocne skojarzenie. Jestem pod wrażeniem i ono chyba długo mnie nie opuści.
    Głównie dlatego, że odbierasz "Greka Zorbę" podobnie do mnie. Afirmacja życia owszem, jak najbardziej - ale tylko dlatego, że gdzieś tam w głębi duszy jest nam tak potwornie źle, samotnie i zimno. Czujemy to niechby i podświadomie; dlatego często jak ćmy do żarówki, lecimy ku osobom, które zdają się promieniować wewnętrznym światłem, którego najwyraźniej im zbywa. A że nie zbywa, że to nie tak, "Zorba" pokazuje znakomicie.
    Zaś Basile jest po prostu bardzo przyjemnym, aksamitnym zapachem w starym stylu. Lubię go. :)

    P.S.
    Ze wstydem przyznaję, że nie czytałam książki. Trzeba nadrobić zaległości.
    A cytat rzeczywiście w kontekście wywołuje uśmiech zaskakująco kwaśny i krzywy. Zostawia po sobie gorzki posmak ta "życiowa prawda".
    Czyli też pasuje do opowieści. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurza twarz. To o cytacie z książki może brzmieć, jakbym się z nim zgadzała. Tak oczywiście nie jest.
      Ale jestem świadoma, ile ludzi gotowych jest ochoczo łyknąć podobną "prawdę" (bez różnicy płci), stąd mój uśmieszek goryczą podszyty.

      A osoby "wierzące" w źródlaność pewnie uśmiechną się krzywo na myśl, że "te baby to jednak są takie i owakie", czy coś w ten deseń. Więc gorycz w dalszym ciągu pozostaje.

      Usuń
  2. Muszę koniecznie powąchać, bo lubie Opium, ale przeszkadza mi w nim to, że się czasami mydli. A cynamon i goździki uwielbiam, prawie tak mocno jak kawę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedźmo, dziękuję.
    Jest takie ładne pojęcie ukute przez psychologów: kompensacja. Pasuje tutaj jak ulał, manifestowana radość życia wydaje się być kompensacją dla czegoś co jest głębiej, dla lęku może przed starością, może przed samotnością, może przed śmiercią. Myślę sobie że w ostatecznym rozrachunku to nie jest zły sposób-- no chyba że prowadzi do ciągu "pięknych katastrof".
    A Grek Zorba- powieść pełna jest antyfeministycznych wstawek, Alexis uważa na przykład kobiety za całkiem amoralne, w nietzscheańskim rozumieniu pojęcia. Są tak słabe że nie powinny podlegać żadnym prawom. A jedyne czego do szczęścia im brakuje to męska dłoń na piersi.
    Ale mimo to lubię Greka Zorbę.
    Choć tak na gorzko właśnie.

    Tovo jeśli lubisz przyprawy Basile Cię nie rozczaruje, jestem niemal pewna. Akord cynamonowo- goździkowy w tym zapachu to majstersztyk i nie trzeba go szukać, sam pacha się w nos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompensacja rzeczywiście pasuje. I chyba rzeczywiście jest jednym z podstawowych sposobów, w jaki ludzie "zarażają się" radością życia - najczęściej od innych. Szkoda tylko, że coraz rzadsza zdaje się radość daleka od szampańskiego zadowolenia, wypływająca ze środka nas; radość z ładnej pogody (z zależności, co dla kogo ona oznacza ;) ) czy dziecka, podskakującego na ulicy; na przykład. Czy setek innych drobiazgów, jakie widujemy co dnia.
      Zorba to w końcu opowieść o Grekach, czyli Bałkańczykach. Słowianach czy nie, chrześcijanach czy muzułmanach - bez różnicy. Łączy ich wielowiekowa mizoginia. [Zresztą, nie tylko bałkańska... :] W przypadku Słowian dajmy na to. ]

      Usuń
    2. Jeden z moich nauczycieli mawia, że coraz więcej ludzi ma "olimpijski" typ osobowości. "więcej, dalej, szybciej" to hasło olimpiady. Tacy ludzie ciągle żyją w antycypacji sukcesów, których jeszcze nie osiągnęli pomijając te, które już mają. Nieustannie podkręcają tempo, produktywność, wyzwania, ambicję, efektywność
      wypalają się po dziesięciu latach i są bardzo, ale to bardzo nieszczęśliwi.
      Bo nie umieli żyć w teraźniejszości, bo nie umieli cieszyć się tym co "tu i teraz".

      Jeśli zaś o mizoginię chodzi same jesteśmy sobie winne. Trzeba było ich (mężczyzn) nie informować, że są niezbędni do rozmnażania. Byłby dotąd matriarchat i spokój.
      :)

      Usuń
  4. Zapachu niestety nie znam, natomiast to wcale nie przeszkadza w czytaniu recenzji z zainteresowaniem.
    Nic dodać, nic ująć.
    Wesołość, radość życia, taka soczysta, dorosła, nie ucieczkowa, chyba musi mieć drugie dno. Ja też nie potrafiłabym się TAK cieszyć, gdyby nie przeszłość.
    Ale to nie demaskuje radości, wręcz przeciwnie - czyni ją prawdziwą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rybo , tym razem mój nos zachował się przyzwoicie - od godziny mam Basila na nadgarstku i jest to absolutnie najprzebościejszy zapach przyprawowych goździków jaki spotkałam . I jest to zapach jakiego poszukiwałam od 30 lat - uwaga ! identyczny z zapachem radzieckiego dezodorantu jaki moja Mama od kogoś te 30 lat temu dostała . Dezodorant radziecki , produkowany w Rydze , ciemnoczerwone opakowanie z czarny orientalnym wzorkiem i ten zapach.... supernaturalistyczne cudowne goździki , z lekka podbite cynamonem i śladem drzewa sandałowego . Niestety , Mama uznawszy że jestem zbyt smarkata nie pozwoliła mi go używać , a sama nie lubiąc orientalnych zapachów komuś go ofiarowała . I tak od 30 lat poszukiwałam tej cudownej woni i dziei Tobie ją znalazłam :* .
    Czy Basil jest gdzieś u nas do zdobycia ? Trafił na moją listę muszmieciów na czołowe miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Justyno chyba to jest tak że każdy w nas przed czymś tam ucieka i w coś ucieka. Ucieczka w radość jest piękna, mówiłyśmy kiedyś o tym.

    A Basile poznać warto- ciekawa jestem czy znalazłabyś w nim dryndusa. W końcu chyba zakupię flakon, gdy tak się stanie służę materiałem testowym.

    Parabelko miałam wielką nadzieję że Ci się zapach spodoba *jupi* choć przyznam, obawiałam się co w nim znajdziesz :)
    Zapach jest do kupienia na eBay, całkiem niedrogo. Można ściągać z Włoch (drożej) albo z Hongkongu (taniej) ale i tak wychodzi nieco ponad sto złotych za sto mililitrów.
    Gdyby nie to że już niemal topię się w perfumach kupiłabym bez wahania. I tak pewnie kupię. Tyle że z wahaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to klops , bo nie mam możliwości nabywania na ebayu :((((

      Usuń
    2. Pewnie w końcu się złamię i sama kupię flakon- może podzielimy się na pół albo co?

      Usuń
    3. Jesli trafisz edp to baaaardzo chętnie skorzystam z Twojej propozycji :*

      Usuń
  7. A wiesz 3Rybko, że próbkę Basile dostałam jako niespodziankę przy okazji zakupu na ebayu? Mi też się spodobał i też co jakiś czas wracam do niego pamięcią.Stałby obok Opium i Youth Dew. Z tego co pamiętam to są też na strawabery.net Też co jakiś czas się zastanawiam czy nie zakupić.Recenzja piękna.

    Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Truskawce widziałam wersję EDT, tej jeszcze nie wąchałam. Obawiam się natomiast zakupu w ciemno, stężone przyprawy w EDP są po prostu doskonałe.
      Pięknie dziękuję za dobre słowo

      Usuń
  8. Melduję EDP też jest jeszcze dostępne na ebayu. Ja upolowałam za niezłe pieniądze właśnie 50 ml z małym ubytkiem mam nadzieję, że bezpiecznie dotrze przez ocean :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polu, dziękuję za cynk. Przekazałam informację Głównej Zainteresowanej- ja sama jestem na etapie ograniczania pachnących zakupów.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...