sobota, 12 stycznia 2013

Majda Bekkali: Fusion Sacree pour Lui

"Młynek ma brzuch z białej porcelany, a w brzuchu otwór, w którym drewniana szufladka 
zbiera owoce pracy. Brzuch jest przykryty mosiężnym kapeluszem z rączką zakończoną 
kawałkiem drewna. Kapelusz ma zamykaną jamkę - do niej wsypuje się szeleszczące ziarnka kawy. (...)
Daleko na wschodzie znalazł go Michał i jako łup wojenny schował do wojskowego plecaka. Wieczorem na postoju wąchał jego szufladkę - pachniała bezpieczeństwem, kawą, domem. Misia wychodziła z młynkiem na ławkę przed dom i obracała rączką. Wtedy młynek chodził lekko, jakby się z nią bawił. Misia przyglądała się z ławki światu, a młynek kręcił się i mełł pustą przestrzeń. Ale kiedyś Genowefa wsypała do niego garść czarnych ziarenek i kazała je zemleć. Wtedy rączka nie obracała się już tak gładko. Młynek zachłysnął się i powoli, systematycznie zaczął pracować i skrzypieć. Skończyła się zabawa. Było w pracy młynka tyle powagi, że nikt nie śmiałby go teraz zatrzymać. Cały stawał się mieleniem. A potem dołączył się do młynka, Misi i całego świata zapach świeżo zmielonej kawy".* 



Młynek do kawy


Otwarcie Fusion Sacree pour Lui to drobne nasiona selera, z zaklętą w nich orzeźwiającą, pikantną seledynowością, słonawą transparentnością, rozbite, zmiażdżone, roztarte, zalane chłodnym, ciemnym rumem. Miałki proszek uczyniony z nasion przez chwilę unosi się na powierzchni płynu, potem zaś, nasiąkły alkoholem, słodyczą i korzennością tonie z wolna aż majestatycznie osiada na dnie naczynia. Na jego miejsce wpełza zaś akord hesperydowy z dominującą słodką, pełną słońca pomarańczą, w którą ktoś przed chwilą wbił kciuk by obrać ją ze skórki i teraz wzdłuż palca spływają ciężkie krople aromatycznego soku.



Kawę, serce męskiego Fusion Sacree zapowiada delikatna gorycz początkowo zdecydowanie ziołowej proweniencji, która, ciemniejąc podczas palenia w ogniu  wkomponowuje się w aromat kawowych ziaren, czarnych, twardych, suchych, w fakturze i barwie bardziej przypominających drewno niż nasiono. Ziarna te wrzucone zostają do starego, mosiężnego młynka do kawy, brzuchatego, pękatego, z ozdobną korbką, która wprawia w ruch ukryte we wnętrznościach młynka żarna. Mielenie jest olfaktofaktoryczną istotą Fusion Sacree, twarde ziarna niechętnie ulegają młynkowi, stawiają opór, w końcu mechanizm zgrzytliwie rusza, kawa kruszy się, łamie do postaci szorstkiego proszku, kolejne powolne obroty korbki z wolna zamieniają ją w ciemnobrązowy pył, coraz drobniejszy, gładszy, coraz bardziej jedwabisty, w końcu tak lekki, że zdmuchnąć go można samym oddechem.



Gdy na pierwszym zapachowym planie młynek zgrzytając i chrobocząc cierpliwie, jednostajnie miele kawę a jej zapach staje się coraz miększy, coraz bardziej świetlisty w tle mienią się i błyszczą splatające ze sobą ściśle jaka para kochanków akordy: przyprawowy i kwiatowy. Tuberoza, ciężka lecz pozbawiona animalnej gęstości otwarcia Fusion Sacree pour Elle z wigorem kropli olejku z liści geranium owija się wokół pikantnych goździków muśniętych balsamicznym, kremowym kardamonem aż w końcu, zmęczona i zadyszana osiada na monolitycznej, słodkiej, żywicznej bazie, lepkiej od ciągliwego, mocno palonego karmelu.



*wykorzystany cytat pochodzi z powieści Olgi Tokarczuk Prawiek i inne czasy
Ilustrację pierwszą pożyczyłam z http://www.fit.pl/mobi/268/kawa,18.html
 drugą zaś od http://www.colourbox.com/image/coffee-coffee-beans-and-coffee-grinder-image-4226091

7 komentarzy:

  1. Kaaaawaaaaa !*ślini się* ale... tuberoza - ooo nieeee :( reszta brzmi wspaniale , ale tuberozy nie lubię :(

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę! Pytanie - czy to jest do dostania, czy jest drogie i czy można przetestować? Ojejku! Uwielbiam i kawę, i tuberozę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Parabelko, tuberoza w męskiej wersji Fusion Sacree nie jest mordercza, w damskiej to już hardcore.

    Justyno może po prostu zajrzyj do skrzynki pocztowej jakoś pod koniec tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tuberozy w ogóle nie cierpię , ostatnio odkryłam , że jest z Divie i od tego momentu Divy nie noszę :( ale spróbuję się przemóc ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. TO TO CUDO JEST W WERSJI DAMSKIEJ I MĘSKIEJ?
    Kiedyś zauroczona pięknym opisem na wizażu i słowem kawa w wykazie nut zapachowych wymieniłam się i oddałam kilka ciekawych sampli za odlewkę 5 ml. I wyobraź sobie moja minę przy pierwszym powąchaniu. Blee :( Upiorna, dusząca i wywołująca mdłości tuberoza. I tak przez kilka godzin, jeden ze swetrów pachniał tym paskudztwem nawet kilka dni.Kawy nie czułam nawet przez ułamek sekundy. I coś mi się wydaje że przeczytałam opis męskiej wersji a dostałam damską :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Mdląca tuberoza- to wystarczy by zidentyfikować wersję damską. Kawę czuję w sercu zapachu ale wobec tuberozy wszystko inne kapituluje i schodzi do roli wonnego tła.
    Mnie także bardziej podoba się wersja męska- choć i to wydanie Fussion Sarcee mnie mnie zachwyciło.
    Za dużo cukru w obu.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...