środa, 28 marca 2012

Chanel Les Exclusifs de Chanel Sycomore

Opowieść ze specjalną dedykacją dla Marzeny, która podesłała mi próbkę.
O dzisiejszym bohaterze Karkki napisała w którymś z wizażowych wątków "wędzona makrela paląca zmokniętego peta w lesie". Osobiście uważam, że to najlepsza recenzja zapachu, jaką kiedykolwiek czytałam: zwięzła, nieprzegadana, obrazowa i przemawiająca do wyobraźni. Przy niej wszystkie inne zdają się być rozwlekłe, nudne i mdłe.
Testując zapach siłą rzeczy miałam więc ta makrelę nieustannie na uwadze, tkwiła mi w głowie i w fantazji choć próbowałam się jej pozbyć. Przeganiałam ją wszelkimi znanymi mi sposobami ale przypomniała się natrętnie ze swym mokrym petem -ale w pachnidle nie wyczułam jej wcale a wcale.


Nowa jakość elegancji.



Sycomore otwiera się subtelnym aldehydowym tchnieniem. Trawiasty, orzeźwiający wetiwer, kropla bergamoty i odrobina pylistego, suchego pieprzu poprzedzane lekkimi, "zielonymi" molekułami aldehydów dają wrażenie powiewu wiatru, bezchmurnego nieba, haustu świeżego, wiosennego powietrza albo otwartej przestrzeni. Niewiele trzeba mojej, nakarmionej takim otwarciem, wyobraźni by wyrósł w niej tytułowy sykomor. Tak, właśnie, wyrósł; historia mojego drzewa bowiem zaczyna się od nasienia kiełkującego w cieple czarnej, wilgotnej, żyznej pod czystym niebem. W jednorodną, przestrzenną strukturę zapachu, w wetiwerową chrupką zieloność wsączać się poczyna smużka kadzidlanego dymu, strzelista, smukła, nie niepokojona wiatrem wzbija się wprost do góry jak pęd kiełkującego nasienia.
Gdzieś w tle, tuż przy samej skórze smuży się odrobina pikantnych przypraw, błąkają się tuż na samej granicy wrażliwości mojego nosa tonąc w wetiwerowej zieloności, z początku pyliste i suche naciągają zielonym sokiem zapowiadając tytoń, nutę, która póki co trwa w ukryciu w postaci świeżych, żywych, skórzastych liści.




Po jakimś czasie spod soczystej i dymnej jednocześnie zieloności poczyna wyglądać drewno- gładkie, kremowe drzewo sandałowe oraz odrobina cyprysowej żywicy sprawiają, że subtelny, kruchy pęd otwarcia zamienia się w drzewo krzepko wrośnięte w glebę korzeniami i wyciągające rosochate gałęzie ku niebu. Dymność rozsnuwa się po całym zapachu, zasnuwa wszystko delikatną mgiełką a rozpięty między niebiosami a ziemią sykomor pachnąć poczyna jakby słodziej, głębiej, bardziej miękko. Wciąż obecny wetiwer wytraca swoją soczystą chrupkość,  wyrwane żywcem z ziemi korzenie wraz z pękami trawy schną, marszczą się i kurczą dymiąc i brocząc roślinnym sokiem a ich woń miesza się z wychodzącym z aromatycznego cienia zapachem tytoniu suchego, wytrawnego połączonego z aromatem tlącego się, żywicznego drewna. Zapach staje się mglisty, miękki, drzewny, wilgotny. Gdzieś głęboko, głęboko w samej jego podstawie błyskają srebrną szadzią twarde jałowcowe igły skontrastowane wonią słodkawą, lekką i ulotną, moja wyobraźnia twierdzi, że sykomor zaowocował właśnie drobnymi słodko- cierpkimi figami, które dojrzewają z wolna, nabierają soku i barwy a potem spadają pod drzewo, miękkie i dostałe zjadane są przez zwierzęta albo wdeptywane z ziemię, która staje się jeszcze bardziej wilgotna, ciemna, nabiera zapachu jeszcze intensywniejszego, słodkawego.




Choć nuta wetiweru nigdy nie kojarzyła mi się z przesadną elegancją, to sposób w jaki zinterpretował ją Jacques Polge i Christopher Sheldrake jest niesłychanie wyrafinowany, jednocześnie pół- transparentny i bogaty; prosty jak klasyczny żakiet od Chanel i wysmakowany jak pachnidła, które Sheldrake tworzy dla Lutensa. Przez całe trwanie na mojej skórze Sykomor łączy w sobie wilgotność i dymność, mglistość i jasność, soczystą zieloność i ciemną ziemistość. A przy tym jest zapachem niesłychanie wprost eleganckim, gładkim, miękkim, przyjemnym w noszeniu i bardzo, bardzo trwałym.
Dziękuję za wieczór pod sykomorem Marzeno.
(przesyłka dla Ciebie jest już w drodze)




Ilustrację pierwszą pożyczyłam ze strony http://sen-sennik.pl/sennik-lisc/
Ilustracja druga zaś to zdjęcie Gemaf'a, można je znaleźć tutaj http://www.garnek.pl/gemaf/12986070/figowiec-sykomora

8 komentarzy:

  1. A ja dziękuję Ci za "opowiedzenie" mojego ukochanego zapachu tak, jak mnie nie udałoby się nigdy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za dobre słowo. Sycomore to zapach dużej naprawdę klasy i wcale nie dziwię się że jest Twoim ukochanym.

      Usuń
  2. Czytalam ze Sycomore o zapachowy blizniak Encre Noir. Naprawde pachna podobnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie Ewito, na mój nos Sycomore i Encre Noir to dwa zupełnie rózne zapachy. Encre Noir jest dymny a Sycomore orzeźwiający, ziemisty i wilgotny. Na mnie układa się o wiele lepiej niż Czarny Kałamarz.

      Usuń
  3. Mój nos także przeczy pokrewieństwu tych dwu zapachów ale zważywszy na dziwne właściwości mojej skóry myślałam, że to tylko mój problem. Jak miło wiedzieć, że nie jestem odosobniona:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie jesteś :)Dziś rano zaaplikowałam sobie Sycomore globalnie i wiesz co wywąchałam? Gwaiak. W podstawie zapachu, trochę schowany za cudnej urody tytoniem, wilgotny i słodkawy. Nie wiem czy to nie jakieś moje złudzenie zapachowe, w nutach drewna gwaiakowego nie ma- czujesz je może?

      Usuń
  4. Nie. Na mnie gwaiak jest udomowiony i otulający, a w sycomor dominuje......świetlistość?(to tak z braku innego określenia).

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja skóra pewnie inaczej układa Sycomore niż moja ale świetlistość bardzo mi się podoba, choć jej nie czuję. A chciałabym.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...